Już w 4. minucie doszło do stykowej sytuacji na polu pomiędzy Michaelem Ameyawem i Adrianem Dieguzem, po którym piłkarz Rakowa padł na murawę. Sędzia Jarosław Przybył bez namysłu i bez sprawdzenia przez VAR podyktował jedenastkę dla gości, choć na powtórkach telewizyjnych było widać, że nie było kontaktu między piłkarzami. Tymczasem okazało się, że sędziowie nie mogli obejrzeć powtórek, bo ... nie działały monitory urządzenia VAR. Poinformował o tym dziennikarz Jerzy Kułakowski powołując się na rozmowę z sędzią VAR.
- "W przerwie meczu Jagiellonii z Rakowem spotkałem sędziego VAR. Nie mogli sprawdzić domniemanego faulu na Ameyaw. Przez 15 minut mieli awarię monitorów" - napisał dziennikarz Radia Białystok.
W dalszej swojej części mecz miał bardzo dramatyczny przebieg i zakończył się remisem 2:2, a gospodarze wyrównali po rzucie karnym w doliczonym czasie. W tym przypadku kontrowersyjną sytuację (ręka Svarnasa w polu karnym ) można było już sprawdzić ma monitorach VAR. Cała sytuacja była głośno komentowana na bieżąco w social mediach, a po meczu kulisy ujawnił wyzwany do tablicy sędzia główny obsługujący VAR, Tomasz Kwiatkowski.
- Od początku spotkania mieliśmy problem z komunikacją, my w wozie VAR nie słyszeliśmy sędziów na boisku. Jedyną możliwością komunikacji była krótkofalówka, ten kontakt był z sędzią technicznym, który mógł przekazać nasze komunikaty do sędziego głównego. Przez pierwszych 15 minut nie działał też monitor do wideoweryfikacji, nie było połączenia. Panowie próbowali ten problem rozwiązać, mniej więcej po 15 minutach monitor został naprawiony - powiedział Kwiatkowski w rozmowie z Canal+ Sport.
W tej sytuacji sędzia Przybył miał na pewno utrudnioną możliwość oceny spornej sytuacji. - O słuszności decyzji nie chcę się wypowiadać. Mogę tylko wytłumaczyć, dlaczego nie podjęliśmy ewentualnej interwencji i dlaczego sędzia nie był w stanie ponownie samemu zweryfikować tej sytuacji. Nie działał monitor, sytuacja była kontrowersyjna, bo napastnik miał kontrolę nad piłkę, obrońca tej futbolówki nie zagrał i wstawił nogę w tor poruszania się rywala. Ale napastnik też próbował szukać tego kontaktu, inicjować go. To byłoby kwestią oceny, czy to jest tzw. sytuacja clear and obious, czy to jest faul czy symulacja. To była sytuacja interpretacyjna i taką interpretację musi podjąć sędzia na boisku, my nie mogliśmy go wezwać - dodał Kwiatkowski. Z kolei regulamin mówi, że mimo takich problemów technicznych, mecz może być kontynuowany. Chyba dobrze się stało, że spotkanie zakończyło się polubownym remisem 2:2, gdyż w przypadku porażki Jagiellonia mogłaby mieć jeszcze większe pretensje za niesłuszną decyzję o podyktowanie jedenastki.