„Super Express”: - Jak pan się czuł w pierwszym meczu po długiej przerwie?
Rafał Kurzawa: - Jedyny pozytyw jest taki, że zadebiutowałem z Lechem i wróciłem do grania. Tęskniłem za boiskiem, za adrenaliną meczową. Ważniejsza od tego jest jednak drużyna, i nie tak wyobrażałem sobie swój debiut w nowym klubie, że zacznę od porażki.
- Jest pan gotowy na grę w pełnym wymiarze czasowym?
- Od pierwszego dnia w Pogoni trenowałem z drużyną, więc nie jest ze mną tak źle. Wcześniej przez 5 miesięcy trenowałem indywidualnie, ale wszystko konsultowałem z fachowcem. Dużo rozmawiam z trenerem Runjaicem i jego asystentami, którzy wiedzą najlepiej, na ile jestem gotowy do gry.
- Wrócę jeszcze do przeszłości. Czemu nie zdecydował się pan wrócić do Ekstraklasy od razu, po rozwiązaniu kontraktu z francuskim Amiens w październiku ubiegłego roku?
- Od tamtego momentu miałem dużo zapytań z zagranicznych klubów, jak i z polskich. Nie ukrywam, że chciałem spróbować sił za granicą, ale w innym kraju niż Francja. Czasami tak bywa, że zbyt długie czekanie nie jest najlepszym rozwiązaniem. Teraz jestem w Pogoni, cieszę się z tego i skupiam, żeby pomóc drużynie.
- Pomoc może się przydać, bo Pogoń przegrała 3 ostatnie mecze. Skąd ta zła passa?
- Uważam, że w meczu z Lechem pierwsza połowa nie wyglądała dobrze. W drugiej, podobnie jak we wcześniejszych dwóch meczach nie graliśmy źle, ale brakowało ostatniego podania i skuteczności. Z mojej strony stałe fragmenty też mogły wyglądać dużo lepiej. Wymagam więcej od siebie i pracuję nad tym, żeby w najbliższym meczu dać więcej drużynie.
- Pana debiut w Pogoni zbiegł się z wizytą na meczu nowego selekcjonera Paulo Sousy. To chyba dobrze, bo nie sądzę, żeby nie miał pan ambicji powrotu do kadry?
- To chyba marzenie każdego, żeby trafić do reprezentacji. Na razie, w swoim debiucie skupiłem się, żeby pomóc drużynie a nie pokazać się selekcjonerowi. Jeśli będziemy wygrywali, ja będę prezentował się lepiej, to będzie szansa trafienia do kadry, bo jest to możliwe tylko przez dobrą grę w klubie.