- Aż mi się głos łamie - mówił załamany trener Mariusz Rumak po ostatnim meczu w Poznaniu z Bełchatowem. Jego piłkarze, którzy w tym sezonie zdobyli na własnym boisku zaledwie 9 punktów (dla porównania Legia wywalczyła ich 23), znów zachowywali się pod bramką rywali jak zaczarowani.
- Jesteśmy zirytowani tym, że nie wygrywamy u siebie. Gdybyśmy zdobyli tylko sześć punktów więcej, a to było jak najbardziej do zrobienia, dziś bylibyśmy liderem-- narzeka trener Rumak. - Jednak żadne czary nie pomogą, nie zamierzamy korzystać z usług wróżek i wróżbitów. Musimy stworzyć sytuacje na boisku i je wykorzystać - dodaje opiekun Lecha.
Tak na wszelki wypadek poprosiliśmy jednak o pomoc szamana, a ten zgodził się przegonić złe duchy z poznańskiej areny. Pod stadionem "Kolejorza" sporządził magiczny wywar z kurzych łapek, wykrzykując przy tym zaklęcia. Dziś Lech podejmuje Lechię i przekonamy się, czy jego czary pomogły.
- Ja w takie rzeczy nie wierzę, to dobre w Afryce, a nie u nas - uśmiecha się Bogusław Kaczmarek, trener Lechii. - Gdyby takie czary były skuteczne, tobym wziął 11 szamanów, przebrał w piłkarskie stroje i bym z nimi Brazylię ograł - dodaje "Bobo". - Kiedyś Leo Beenhakker mi opowiadał, że jak pracował w jakimś egzotycznym kraju, to przed meczem zarżnęli barana, żeby odgonić złe moce. Ale efekt był kiepski, bo Leo zwolnili już po 2 dniach...