Lech - Salzburg. Jose Mari Bakero: Arboleda zasłużył na podwyżkę WYWIAD!

2010-12-16 13:50

Jose Mari Bakero (47 l.), trener Lecha, koncentruje się już na dzisiejszym meczu z Salzburgiem i nie udziela wywiadów. Dla "Super Expressu" zrobił jednak wyjątek. Były gwiazdor Barcelony opowiedział nam o tym, co dzieje się w jego zespole przed ostatnim meczem roku.

"Super Express": - Manuel Arboleda przedłużył kontrakt z Lechem. Ulżyło panu?

Jose Mari Bakero: - Na pewno, bo to bardzo ważna decyzja dla przyszłości i Lecha, i Arboledy. Manuel poradziłby sobie chyba w każdej lidze, więc tym bardziej trzeba się cieszyć, że został w Polsce. W Poznaniu jest uwielbiany, wiele wskazuje na to, że to właśnie w Lechu zakończy karierę. To będzie fajna historia z happy endem.

- Pojawiły się jednak opinie, że rekordowy kontrakt Arboledy wzbudzi zazdrość w zespole. Nie boi się pan, że atmosfera się pogorszy?

- Nie, Arboleda nie podzieli mi szatni. Inni piłkarze nie powinni być zazdrośni, bo przecież Manuel nie dostał podwyżki za nic. Wywalczył ją świetną grą. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby inni gracze Lecha poszli tą samą drogą. Pieniądze Arboledy nie powinny być powodem zazdrości, a właśnie motywacją. Że warto się starać.

- Przed wami mecz z Salzburgiem. Wygrana daje szansę na pierwsze miejsce w grupie…

- A pierwsze miejsce pozwoliłoby uniknąć w piątkowym losowaniu drużyn z Ligi Mistrzów i zwycięzców innych grup Ligi Europejskiej. Warto o to powalczyć. Jestem dobrej myśli. Odzyskaliśmy kilku wcześniej kontuzjowanych, a piłkarzom humory dopisują, bo wiedzą, że jeszcze jeden fajny mecz i wakacje. Zagramy bez presji, awans mamy w kieszeni. To wszystko, mam nadzieję, sprawi, że pokażemy się z dobrej strony.

- Do wygrania grupy potrzebujecie jeszcze zwycięstwa Juventusu nad Manchesterem. A Juve już o nic nie walczy. Wierzy pan, że Włosi pomogą?

- Zdecydowanie tak. Nawet jeśli wystawią rezerwowych, to wciąż jest to Juventus. Spokojnie stać ich na ogranie Manchesteru u siebie.

- Ma pan jakieś wspomnienia z rywalizacji z Austriakami?

- Mam i to szczególne. W reprezentacji Hiszpanii debiutowałem właśnie meczem z Austrią. W Sewilli wygraliśmy 2:0. Nie mam nic przeciwko powtórce takiego wyniku.

- Podobno na spotkaniu z kibicami powiedział pan, że Lech może wygrać Ligę Europejską. To żart, marzenie czy coś realnego?

- Nie do końca tak powiedziałem (śmiech). Stwierdziłem, że kibice mają prawo marzyć, nawet o wygraniu pucharu. A my jesteśmy od ciężkiej pracy i od tego, żeby choć część tych marzeń zrealizować.

- Puchar pucharem, ale najważniejsza jest liga, a w niej wasza strata jest ogromna. Wierzy pan jeszcze w tytuł?

- Będzie to trudne, ale wierzę. Pamiętam takie czasy, kiedy moja Barcelona też była z tyłu, a na finiszu wyprzedzała rywali. Kiedyś Real Madryt, prowadzony wtedy przez Radomira Anticia, miał nad nami bodaj osiem punktów przewagi, ale dopadliśmy ich i w ostatniej kolejce zdobyliśmy mistrzostwo. Marzy mi się coś takiego z Lechem.

Najnowsze