Nadzieje lechistów na wyrwanie się z otchłani spadkowej nie były jednak całkiem płonne. Od chwili objęcia zespołu przez Marcina Kaczmarka wyniki co prawda wciąż notowali „w kratkę”, ale wyraźnie poprawili grę, no i jednak punkty księgowali na koncie częściej niż w pierwszej fazie sezonu. Ale stawka meczu – co pokazała pierwsza połowa – mocno ich jednak usztywniła. I to Stal w tej odsłonie winna była objąć prowadzenie: po kwadransie gry Maciejowi Wolskiemu brakło jednak zimnej krwi, by w sytuacji „jeden na jeden” uderzyć do siatki obok Dušana Kuciaka, miast celować wprost w niego!
Niewykorzystane szanse się mszczą? Owszem, choć na potwierdzenie starego piłkarskiego porzekadła (nieliczni) kibice czekać musieli niemal godzinę. Kwadrans po pojawieniu się na murawie Łukasz Zwoliński – wykorzystując dogranie İlkaya Durmusa... biodrem - z bliska wepchnął piłkę do bramki Stali. Uczcił w ten sposób swój 200. występ na boiskach ekstraklasy, otwierając zarazem drugą „pięćdziesiątkę” swych ligowych trafień!
Koledzy wyścikali „Zwolaka” serdecznie bynajmniej nie z tytułu owego jubileuszu. Znacznie ważniejszy był fakt, że trafienie owo dało im wymarzone zwycięstwo. Ciut szczęśliwe, bo w ostatniej z doliczonych przez arbitra minut fatalnie chybił z bliska stoper gości, Kamil Kruk. Miast złowieszczego krakania, w Gdańsku ostatecznie więc – po raz pierwszy od 4. kolejki – rozległy się fanfary oznaczające miejsce Lechii nad strefą spadkową!
Lechia Gdańsk – Stal Mielec 1:0 (0:0)
1:0 Zwoliński 73 min
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 6920.
Lechia: Kuciak – Stec, Nalepa, Maloča, Pietrzak ż – Gajos, Kubicki – Durmus (84. Abu Hanna), Kałuziński (58. Zwoliński ż), Conrado (66. Sezonienko) – Paixao (85. Tobers)
Stal: Mrozek – Flis, Kruk, Kasperkiewicz (82. Ciepiela) – Hiszpański, Żyra (66. Domański), Wlazło, Getinger – Ratajczyk ż (75. Gerbowski), Wolski (82. Lebedyński) – Hamulić ż