Legia chora na Hiszpankę

2008-12-06 3:00

Kiedyś świat spustoszyła grypa o (nie)wdzięcznej nazwie. Teraz coś podobnego zatruwa warszawski klub. Z Hiszpanii dociera coraz więcej szczegółów na temat podejrzanego meczu Athletic Bilbao - Levante (2:0), sprzed półtora roku w którym brał udział legionista Inaki Descarga (32 l.).

 

Dziennik "El Mundo Deportivo" podaje, że Descarga i kilku jego kolegów mieliby skasować po 27 tysięcy euro na głowę za to, że pozwolili Baskom wygrać i utrzymać się w lidze. W kontekście tego, co się dzieje wokół Hiszpanów sprowadzonych do Legii, Mirosław Trzeciak (40 l.), dyrektor klubu, powinien się spalić ze wstydu. Bo to on przywlókł wirusa "hiszpanki" do Legii.

W ostatnich dniach w Hiszpanii wybuchły dwie afery piłkarskie i w obu chodzi o kluby, w których grali piłkarze teraz związani z Legią. Descarga od dwóch dni jest na ustach całej Hiszpanii. Pisze się o nim więcej niż o największych gwiazdach Primera Division, Samuelu Eto'o czy Ikerze Casillasie. Szkoda tylko, że w tak paskudnym kontekście, jak podejrzenie o sprzedanie meczu. Jak piszą media w Hiszpanii, w spisek miałoby być zaangażowanych 4-5 graczy Levante.

Descarga prosi o szacunek

Sam Descarga nie chce rozmawiać na ten temat. Wysłał tylko z Warszawy do Hiszpanii pismo mniej więcej takiej treści: "Proszę o uszanowanie mnie i mojej rodziny. Zawsze broniłem barw Levante z pełnym zaangażowaniem, robiąc wszystko, co tylko mogłem dla dobra klubu. Adwokaci poradzili mi, abym ograniczył się do wydania komunikatu i w żaden inny sposób nie komentował tej sprawy".

Wczoraj o 15.00 w sprawie Descargi zebrał się zarząd klubu. Oto fragment oświadczenia:

"Zarząd wezwał na nadzwyczajne posiedzenie Inakiego Descargę i wysłuchał wyjaśnień zawodnika w sprawie zarzutów, które pojawiły się pod jego adresem w hiszpańskiej prasie. Piłkarz złożył na ręce władz klubu pisemne oświadczenie, w którym zapewnił o swojej niewinności, zaprzeczając, iż brał kiedykolwiek udział w akcie korupcji w futbolu... Zarząd podjął decyzję o zawieszeniu postępowania dyscyplinarnego. Zawodnik poinformowany został jednak, iż w przypadku potwierdzenia się informacji prasowych i postawienia mu zarzutów korupcyjnych przez hiszpańską prokuraturę lub tamtejszą federację piłkarską, klub niezwłocznie złoży wniosek do odpowiednich organów PZPN o rozwiązanie kontraktu z winy zawodnika".

Sympatyczny, ale słaby

Descarga to niejedyny problem Legii. Wirus "hiszpanki" to również Mikel Arruabarrena (25 l.). Nie dość, że "Arru" gra słabo, to jeszcze w Hiszpanii wybuchła afera związana z meczem drugoligowców Tenerife - Malaga. Arruabarrena grał wtedy w Tenerife. Jesuli, piłkarz Tenerife, przyznał (zostało to nagrane), że dostał 6 tysięcy euro za odpuszczenie meczu. Nie wiadomo jednak, ilu graczy Tenerife mogło być skorumpowanych. Dzięki domniemanemu układowi Malaga wygrała i awansowała do Primera Division. Wystraszony rozmiarem afery Jesuli próbował się wycofać z tego, co powiedział, ale sprawa i tak będzie zbadana przez federację. Niewykluczone, że zeznawać będą wszyscy piłkarze Tenerife.

Król przybędzie z odsieczą?

O trzecim z Hiszpanów, Tito (23 l.), szkoda pisać, bo żal miejsca. Pytanie, jak pozbyć się hiszpańskiego wirusa? Lekarstwo jest proste: z Tito łatwo się pożegnać, bo jest tylko wypożyczony. Descargi można się pozbyć, jeśli jego wina zostanie udowodniona. Arruabarrena niestety ma zostać. Antidotum na "hiszpankę" może też przyjąć formę kilku transferów polskich piłkarzy, lepszych niż Hiszpanie. Jak się dowiedzieliśmy, Legia zastanawia się nad sprowadzeniem Krzysztofa Króla, piłkarza Jagiellonii Białystok. W klubie trwają konsultacje dotyczące tego, ile pieniędzy przeznaczyć zimą na transfery. Oby już nie na Hiszpanów!

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze