Legia - Cracovia, 0:0 . Legia zatrzymała się na Pasach

2011-12-12 3:00

Jestem wściekły! Nie mogę zrozumieć, jak mogliśmy w tak ważnym momencie sezonu stracić dwa punkty! - irytował się po meczu Maciej Skorża (39 l.). Jego zespół nie poradził sobie z przedostatnią w tabeli Cracovią, mimo że "Pasy" od 62. minuty grały w dziesiątkę. - Nie spodziewałem się, że możemy tego spotkania nie wygrać, jednak na więcej nie zasłużyliśmy - przyznał trener Legii.

Gospodarze zaprezentowali się słabo, ale sensacyjny remis to głównie zasługa świetnej postawy Cracovii. Mądrze, odważnie i ofiarnie grający goście w niczym nie przypominali drużyny, która w ostatnich miesiącach w fatalnym stylu przegrywała mecz za meczem. - Muszę pogratulować chłopakom ogromnego zaangażowania, nikt nie odstawiał nogi. Pokazaliśmy charakter - chwalił podopiecznych szkoleniowiec Cracovii, Dariusz Pasieka.

Przełomowym momentem meczu mogła być czerwona kartka dla Andraża Struny z 62. minuty. Mający już na koncie żółtą kartkę piłkarz "Pasów" w niegroźnej sytuacji brutalnie sfaulował Jakuba Wawrzyniaka. Za głupotę trzeba płacić - chwilę później Struna musiał zejść z boiska.

Grający w osłabieniu goście cofnęli się do obrony, ale cały czas wyprowadzali groźne kontry. Po jednej z nich mogli nawet objąć prowadzenie, ale najlepszy na boisku Saidi Ntibazonkiza minimalnie przestrzelił. - Czasem jest tak, że po czerwonej kartce drużyna dostaje dodatkowego kopa. Z nami właśnie tak było - mówił obrońca "Pasów" Mateusz Żytko.

Do końca meczu legioniści walili głową w mur krakowskiej obrony. Albo seryjnie dawali się łapać na spalonych albo marnowali dobre sytuacje. - Brakowało nam cierpliwości, przez co podjęliśmy mnóstwo złych decyzji - narzekał Skorża.

Na pochwały zasłużyła nie tylko Cracovia, ale też sędzia Hubert Siejewicz, który znakomicie prowadził zawody, a w 78. minucie podjął godną podziwu decyzję. W sytuacji sam na sam Miro Radović minął Wojciecha Kaczmarka, ale chwilę później padł na murawę. Wydawało się, że bramkarz "Pasów" wyciął gwiazdora Legii i za chwilę wyleci z boiska. Taką też decyzję w pierwszej chwili podjął sędzia Siejewicz, odgwizdując faul. Moment później po konsultacji z arbitrem liniowym postanowił jednak... wznowić grę rzutem sędziowskim. Na trybunach zawrzało, ale powtórki pokazały, że faulu nie było, a Kaczmarek czysto wybił piłkę. Brawo dla Siejewicza, że miał odwagę przyznać się do błędu!

Najnowsze