W pierwszej, stojącej na żenująco niskim poziomie - połowie Arka była zespołem lepszym i jeżeli któraś z drużyn zasłużyła wtedy na bramkę, to byli to goście. Szczęście uśmiechnęło się jednak do gospodarzy. Na początku drugiej połowy Adrian Mrowiec przewrócił na pograniczu pola karnego Marcina Mięciela i sędzia podyktował "jedenastkę", choć wcześniej długo konsultował się ze swoim asystentem, czy "wojskowym" należy się karny. Wykorzystał go Iwański.
- Szkoda, bo przed przerwą graliśmy tak, jak to sobie założyliśmy, i Legia nie potrafiła stworzyć żadnej groźnej sytuacji - nie krył rozczarowania trener Arki, Dariusz Pasieka.
Po strzelonym golu legioniści nieco podkręcili tempo, ale i tak oglądanie ich poczynań było prawdziwą męczarnią. Nic więc dziwnego, że zirytowani kibice zaśpiewali trenerowi Janowi Urbanowi: "To ostatnia niedziela, jutro się rozstaniemy". A mecz z trybun oglądał Henryk Kasperczak...
- Naprawdę? Cóż, to normalne, że skoro nie ma pracy, to jeździ po Polsce i ogląda spotkania, żeby być na bieżąco - komentował Urban. - Ja śpię dobrze, koszmarów, że zostanę zwolniony, nie mam.