Piotr Giel

i

Autor: Cyfrasport Piotr Giel to najlepszy strzelec KKS-u Kalisz

Półfinał Pucharu Polski

Legia przyjeżdża do Kalisza, a tu czeka na nią pogromca faworytów. „Czujemy się mocni mentalnie” [ROZMOWA SE]

2023-04-03 16:56

Choć sprzedaż biletów na półfinałowy mecz Pucharu Polski pomiędzy KKS Kalisz a Legią ruszyła... 1 kwietnia, żartów nie było. Kilka tysięcy wejściówek (trybuny pomieścić mogą 8 tysięcy widzów) rozeszło się w kilka godzin. Miejscowi fani futbolu spragnieni są wielkiej piłki i bardzo liczą na kolejną sensację sprawioną przez ich ulubieńców. - Ja też po cichu w nią wierzę – mówi „Super Expressowi” Piotr Giel, najskuteczniejszy zawodnik drugoligowca w tym sezonie.

KKS Kalisz już w zeszłym sezonie wyrzucił za burtę pucharowych rozgrywek szczecińską Pogoń, a potem toczył zaciekły, choć przegrany (1:2) bój z późniejszym triumfatorem, Rakowem. W obecnym sezonie dał radę już trzem zespołom ekstraklasy, strzelając im w sumie 11 goli! Po remisach 5:5 (!) z Widzewem i 3:3 z Górnikiem Zabrze, kaliszanie lepiej egzekwowali rzuty karne. W ćwierćfinale już ich nie potrzebowali, wygrywając 3:0 ze Śląskiem Wrocław. Teraz do Wielkopolski przyjeżdża Legia, by we wtorek o 20.30 (transmisja w Polsat Sport) walczyć z gospodarzami o prawo gry w finale Pucharu Polski. Dla Piotra Giela, który od kilkunastu lat pojawia się w różnych klubach na boiskach I i II ligi (Ruch Radzionków, Warta Poznań, Sandecja, Zagłębie Sosnowiec, GKS Tychy, GKS Bełchatów, Ruch Chorzów, Bytovia) będzie to pierwsze oficjalne starcie z legionistami; od razu jednak o stawkę zupełnie niebagatelną.

„Super Express”: - Jest wrzenie w Kaliszu?

Piotr Giel: - Na pewno jest oczekiwanie na piłkarskie święto. Szykuje się fajny mecz o ogromną stawkę. Dla klubu, dla kibiców, i dla mnie osobiście. Wiele lat temu, będąc na testach w Arce Gdynia, miałem okazję zagrać sparing przeciwko Legii. Ale to był tylko sparing i jednak zupełnie inna Legia niż ta dzisiejsza. Dziś to megamocny zespół, jeden z trzech najlepszych w kraju, obok Lecha i Rakowa. Swoją drogą świetny mecz zagrali warszawianie przeciwko częstochowianom w minioną sobotę.

- Josue w formie! Jak go zatrzymać?

- Ciężkie zadanie, skoro nawet Raków w sobotę tego nie zrobił. Ale... my spróbujemy.

- Nie sprawiacie wrażenia drużyny, która miałaby „stawiać autobus” przed własnym polem karnym...

- Absolutnie nie! Przeciwko dotychczasowym rywalom z ekstraklasy po prostu graliśmy „swoją” piłkę; ofensywną, efektowną. Ja wiem, że Legia to jeszcze jedna półka wyżej, niż dotychczasowi przeciwnicy. Ale chcemy, żeby ludzie ten sezon – i naszą w nim przygodę – wspominali po latach nie dlatego, że awansowaliśmy wybijając piłkę po autach, ale że potrafiliśmy ją kopać. I z Legią też będziemy chcieli grać w piłkę.

- Przed rozpoczęciem pucharowej drogi spodziewaliście się, że może was ona zaprowadzić tak daleko i wysoko?

- Ogólnie przed startem sezonu - po słabszej wiośnie 2022 - nastroje były nieszczególne. Wielu nas skreślało, niewielu spodziewało się tak dobrej postawy. Przed każdą kolejną rundą – z Widzewem, z Górnikiem, ze Śląskiem – słyszeliśmy wciąż: „To już na pewno koniec waszej pucharowej przygody”. Dlatego w pewnym momencie... nawet my byliśmy zaskoczeni tym, że idzie nam tak dobrze, że gramy tak widowiskowy futbol. Ale tak naprawdę dopiero ten niezwykły mecz z Widzewem dał nam „kopa”, a kolejna pucharowa wygrana, z Górnikiem Zabrze umocniła wiarę, że możemy zrobić coś wielkiego.

- I zrobiliście, wygrywając w ćwierćfinale z kolejnym przedstawicielem ekstraklasy, Śląskiem!

- A teraz zagramy z Legią, co jest dla całej kaliskiej piłki wielkim wydarzeniem! Gdy wylosowaliśmy Legię, zapanowała euforia. Naprawdę. Piszemy swoją historię, awans do finału byłby spełnieniem marzeń. Ja też ją piszę, w osobistym wymiarze. W ekstraklasie nigdy nie zagrałem, na jej zapleczu nie mam nawet stu meczów. Ale robię to, co od lat lubię, i może w końcu uda się położyć „wisienkę na torcie”. Ja wiem, że przyjeżdża Legia, wielki rywal. Ale my mamy swoje atuty. I wielką wiarę w siebie. Bardzo mocną.

- Mówi pan o pisaniu własnej historii. W lidze trafia pan regularnie, ale w PP, w tych pełnych goli meczach, pan akurat bramek nie zdobywał.

- Za to dawałem asysty – nawet czasem bardzo ładne. A teraz cieszę się, że będę mieć okazję sprawdzić się przeciwko świetnej linii obrony Legii.

- I może dotrwa pan na boisku – o ile życie napisze taki scenariusz – do serii „jedenastek”, bo do tej pory oglądał je pan tylko z ławki...

- Faktem jest, że w lidze karne strzelam ja i Nestor Gordillo, ale w Pucharze Polski – choć dwa razy nasze mecze rozstrzygane były w serii „jedenastek” - ani razu do nich nie dotrwaliśmy. Inni jednak wspaniale ciężar odpowiedzialności udźwignęli.

- Trener Bartosz Tarachulski, który w ekstraklasie grywał w barwach warszawskiej Polonii, ucieszył się na wieść o wylosowaniu Legii?

- Trener Tarachulski bardzo pozytywną osobą. Wiele z nami żartuje, więc i tym razem tych żartów nie brakowało. „Fajnie będzie zagrać na Narodowym z Rakowem” - chyba nawet padło takie zdanie.

- Nie pękacie, jak słyszę?

- Czujemy się mocni mentalnie. Nie jesteśmy faworytem, ale... to dobrze: to Legia „musi”, my tylko „możemy”.

- Ta wasza widowiskowa i pełna bramek piłka to zasługa szkoleniowca?

- Myślę, że spora w tym rola trenera Tarachulskiego. Gdyby prześledzić dokonania zespołu w dwóch wcześniejszych sezonach, to widać wyraźnie, że tych goli nie zdobywaliśmy tak wiele, jak obecnie. Teraz jesteśmy ustawieni bardzo ofensywnie, a ja – jako napastnik, czyli ten od wykańczania akcji – mogę się tylko cieszyć, że mam w ofensywie takich partnerów, jak Nestor Gordillo, Michał Borecki czy Nikodem Zawistowski; mógłbym zresztą wymieniać jeszcze wiele nazwisk.

- Na pucharowej przygodzie da się zarobić?

- Dogadaliśmy się z klubowymi działaczami. Sami zresztą przyszli do nas przed meczem Widzewem. „Dobry przeciwnik, przyciągnie kibiców” - powiedzieli, i zaproponowali system premiowania za każdą kolejną rundę. Potem był Górnik, Śląsk i... kolejne deklaracje, że za dobrze wykonaną robotę będzie dobra nagroda. Ale wszystko zostanie wypłacone dopiero na koniec. Ciesząc się z dotychczasowych wyników – również tych ligowych, bo przecież mamy realną szansę na awans do pierwszej ligi – na razie musimy mieć jednak z tyłu głowy, że do końca sezonu różne rzeczy się mogą zdarzyć. Niekoniecznie po myśli. Na razie jednak czekamy na mecz z Legią. I wierzymy – w siebie i w kolejną sensację.

Sonda
Kto wygra Puchar Polski w sezonie 2022/23?
PKO Ekstraklasa Raport 20.03
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze