"Super Express": - Gol strzelony Legii jest najpiękniejszym, jaki zdobyłeś w karierze?
Semir Stilić: - Jest wysoko w moim rankingu. Kiedyś podobną bramkę, też w meczu z Legią, strzeliłem dla Lecha. Pamiętam również trafienia dla Karpat Lwów z Metalistem Charków i dla Gaziantepsporu w starciu z Fenerbahce.
Zobacz również: Widzew Łódź będzie miał nowy stadion? Miasto ogłosiło przetarg
- Po tym jak w dziesięciu postawiliście się Legii i z 0:2 doprowadziliście do remisu, widać, że jesteście mocni. Gracie o mistrzostwo Polski?
- Najważniejszy jest najbliższy mecz. Tracimy do Legii 6 punktów i na zakończenie sezonu zobaczymy, jak będzie.
- Jak to naprawdę było: ty zadzwoniłeś do Smudy, że jesteś do wzięcia i chcesz wrócić do Polski, czy to trener wymyślił, by ściągnąć cię pod Wawel?
- To nieważne. Liczy się to, że jestem w Krakowie. Myślę, że z korzyścią i dla Wisły, i dla siebie. Argumentem za podpisaniem umowy z tym klubem był fakt, że jest w nim trener Smuda. Miałem pewność, że przy nim się odbuduję i odzyskam formę.
- Kiedy z Lechem zdobywałeś mistrzostwo Polski, chciały cię Celtic Glasgow i kluby Bundesligi. A trafiłeś do Karpat Lwów i tam ci się nie powiodło. Podobnie jak w tureckim Gaziantepsporze. Dlaczego?
- Oba kluby broniły się przed spadkiem. A w takich drużynach trudno oczekiwać, że zawodnik, który lubi ofensywną grę, będzie miał po dziesięć goli i asyst. Dodatkowo turecki klub miał problemy finansowe. Piłkarze chcieli odchodzić. Wie coś o tym były gracz Lechii Abdou Razack Traore, z którym przez pół roku zdążyłem się zaprzyjaźnić. Kiedy chciał wyjechać, to działacze zablokowali jego transfer. Dobrze, że teraz doszli do porozumienia i Razack już regularnie gra. Podobnie jak ja w Wiśle. Tu znów piłka mnie cieszy.