Dlaczego wybrałeś akurat Śląsk? Podobno zrezygnowałeś z klubów topowych lig. Mogłeś grac w Niemczech, Anglii, Francji, Holandii, Portugalii… Nagle wylądowałeś w Śląsku. Wyjaśnij proszę, jak to było.
Chcę się rozwijać, a do tego potrzebuję perspektywy regularnej gry. To dla mnie priorytet. Uważam, że jeśli będę ciężko pracował, to w Śląsku będę mógł liczyć na więcej występów niż w zachodnich klubach. Chcę pokazać się tutaj z jak najlepszej strony i na tym wyzwaniu się teraz skupiam. Podpisałem kontrakt na 4 lata. Wierzę, że moja gra zostanie zauważona i jeszcze trafię do mocniejszej ligi. Tak, jak to było w przypadku innych zawodników z Ekstraklasy.
Jaki masz plan na najbliższą rundę, sezon?
Tak jak wspomniałem: chcę zaprezentować się jak najlepiej i stopniowo łapać jak najwięcej minut. Chciałbym pojawiać się na boisku jak najczęściej i pomóc drużynie osiągnąć sukces. A sukcesem na pewno będzie, jeśli awansujemy do europejskich pucharów. Taki mamy cel.
Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej?
Jestem ofensywnym pomocnikiem. Mogę zagrać na kilku pozycjach w przednich formacjach: prawym lub lewym skrzydle czy też jako „dziesiątka”. Nie jest to dla mnie żaden problem, będę więc tam, gdzie potrzebować będzie mnie drużyna.
Co sądzisz o warsztacie trenera Lavicki?
Miałem bardzo dobrą i rzeczową rozmowę z trenerem. Zostałem przez niego bardzo miło przywitany w zespole. Nie miałem okazji brać jeszcze udziału w zbyt wielu treningach, ale moim zdaniem bardzo silną stroną jego warsztatu jest taktyka. Ma swoją wizję gry i pomysł na zespół, zresztą widać podczas meczów.
Czy znałeś wcześniej któregoś z piłkarzy Śląska?
Tak. Adriana Łyszczarza i Mateusza Praszelika. Jednego i drugiego poznałem na meczach reprezentacji. To bardzo utalentowani zawodnicy. No i dobrzy koledzy. Cieszę się, że ich znowu spotkałem.
Trenowałeś z pierwszą drużyną Bayernu Monachium. Jakie są Twoje obserwacje?
Na pierwszym miejscu wskazałbym taką życiową dyscyplinę. Dbanie o siebie, chodzenie wcześnie spać, odżywianie. Wszystko, co dziś wiąże się z profesjonalnym graniem w piłkę. Wpojono mi, aby trening traktować niemal jak mecz, czyli pełna intensywność, zawsze „gaz do dechy”, w każde ćwiczenie wkładać sto procent siebie. Pracować na treningu, ale także po jego zakończeniu – wszystko ma wpływ na naszą postawę na boisku.
Który zawodnik szczególnie zwrócił Twoją uwagę?
Zaskoczę Cię, ale nie Robert Lewandowski (śmiech). Największe wrażenie wywarł na mnie Franck Ribery, który dziś nie jest już piłkarzem Bayernu. Imponował „luzem” w trudnych, podbramkowych sytuacjach i boiskową inteligencją, potrafił podejmować właściwe decyzje pod presją przeciwnika.
Rozmawiałeś z Lewym? Dawał Ci rady?
Prawdę mówiąc, nie mieliśmy za dużo okazji, by porozmawiać. Ale od razu zauważyłem, że to niezwykle zdyscyplinowany zawodnik i dużo czasu po wspólnych zajęciach z drużyną poświęcał dodatkowym treningom swojego ciała. W Bayernie to bardzo ważna postać, wielka legenda.
Jak to było z reprezentacjami? Czemu zdecydowałeś się na Polskę? Czy to prawda, że trenerzy w Bayernie przestali się do Ciebie odzywać, nie podawali Ci ręki? Czy wybór Polski to był początek Twoich kłopotów w Bayernie?
Mam podwójne obywatelstwo i miałem okazję zagrać też w niemieckiej młodzieżówce, ale muszę przyznać, że bardziej serdecznie przyjęto mnie w polskiej drużynie. Dużo lepiej czuję się, mogąc grać dla Polski niż dla Niemiec. Niemiecka federacja powiedziała, że szanuje moją decyzję, ale pozostają nadal otwarci. Ja natomiast zupełnie już nie brałem pod uwagę innej możliwości niż gra dla Polski.
Jak Ci się podoba stadion, miasto? Czy choć trochę można porównać to co zastałeś we Wrocławiu z Monachium?
Raczej trudno to porównać, ale muszę powiedzieć, że atmosfera - mimo obecnej sytuacji z epidemią – na meczu z Lechem była super. Moją uwagę zwrócił przede wszystkim głośny doping przez 90 minut. W Niemczech nie jest to normą.
Słyszałem, że Wrocław to wspaniałe miasto, na zwiedzanie i dokładne poznanie jeszcze przyjdzie czas.