Ruch - Legia

i

Autor: cyfrasport Robert Dadok w najważniejszym momencie nie dogonił Marca Guala

Kocioł Czarownic pełen emocji

Marcowy gol dał Legii wygraną na legendarnym obiekcie. Ruch w tabeli bez ruchu

2024-02-09 22:26

Nie udało się – mimo wypełnienia po brzegi sektora kibiców gości – pobić tegosezonowego rekordu frekwencji w ekstraklasie. Wizyta Legii przyciągnęła na Stadion Śląski większą niż jakikolwiek wcześniejszy mecz „Niebieskich” w tym sezonie, ale niektóre sektory straszyły pustymi krzesełkami. Ponad 35 tysięcy widzów i tak jednak robiło wrażenie, a legendarny „Kocioł Czarownic” nie umilkł ani na chwilę.

Legia, która zakończyła jesień niespodziewaną porażką z Cracovią, zagrała już oczywiście bez sprzedanego do Turcji za ładny kawał grosza Ernesta Muciego, a zakontraktowani tej zimy obcokrajowcy znaleźli się na ławce. Ruch, marzący o odrobieniu wiosną sześciu punktów straty do bezpiecznego miejsca, pchnął do boju w wyjściowej „jedenastce” czterech pozyskanych zawodników.

I… chyba będzie mieć z nich pociechę. Zwłaszcza niewielki wzrostem, za to mający ogromne serducho do walki Adam Vlkanova. Pakował się tam, gdzie gąszcz był największy, przez co wielokrotnie poniewierany bywał przez wyższych zazwyczaj o głowę rywali. Generalnie walki było mnóstwo, choć bez złośliwości wymagających dużej liczby kartek. Gry w piłkę – niestety dużo mniej, o sytuacjach podbramkowych wspominać nawet nie warto, bo praktycznie… ich nie było niemal przez godzinę.

Niemal, bo dziesięć minut po zmianie stron coś się w końcu „zadziało”. Chorzowianie chyba rozpamiętywali jeszcze starcie Patryka Kuna z Juliuszem Letniowskim w polu karnym Legii, które pozostało bez reakcji arbitra głównego i VAR-owców. Stołeczni nad tym się nie zastanawiali: kilkudziesięciometrową prostopadłą piłkę do Blaża Kramera rzucił Paweł Wszołek, a Słoweniec rzucił piłkę w „piątkę” gospodarzy, gdzie zupełnie dotąd niewidoczny Marc Gual dał gościom prowadzenie.

Chwilę potem, po mało odpowiedzialnej „przebieżce” Radovana Pankova w poprzek własnej „szesnastki”, wyrównać mógł z wystawionej mu za pole karne piłki Juliusz Letniowski, jego uderzenie zostało jednak w ostatniej chwili zblokowane. „Niebiescy”, którzy w dramatycznych okolicznościach remisowali cztery wcześniejsze mecze na Stadionie Śląskim, szukali i tym razem gola wyrównującego.

Stwarzało to legionistom okazje do kontry, z których skwapliwie korzystali. Najpierw jednak w bramkę nie wcelował Maciej Rosołek, potem zaś Dante Stipica kapitalnie odbił piłkę po strzale Wszołka, który przebiegł z nią 30 metrów. Chorzowianie z kolei też dochodzili do uderzeń (Sikora i Dadok głową, Letniowski znów z dystansu), nie byli jednak w stanie wcelować w bramkę Kacpra Tobiasza.

Legia dowiozła prowadzenie do końcowego gwizdka i może zająć się myśleniem o pucharowym starciu z Molde. Ruch z kolei ma już o jedno spotkanie mniej w kalendarzu, by uskutecznić marzenia o ucieczce „nad kreskę” w tabeli...

Ruch Chorzów – Legia Warszawa 0:1 (0:0)

0:1 Gual 56. min

Sędziował Damian Sylwestrzak. Widzów 37223.

Ruch: Stipica – Dadok, Stępiński, Szymański, Sadlok – Kozak (76. Długosz), Sikora, Letniowski (84. Starzyński), Vlkanova (76. Wilak), Moneta (80. Josema) – Feliks Ż (84. Szur)

Legia: Tobiasz – Pankov, Kapuadi, Yuri Ribeiro – Wszołek, Augustyniak Ż (46. Kapustka), Elitim, Kun (64. Morishita) – Josue (81. Rejczyk) – Gual (64. Rosołek), Kramer (74. Pekhart)

Sonda
Czy Legia będzie mistrzem Polski w sezonie 2023/24?
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze