Marta Ostrowska: Nie wchodzę do szatni, gdy piłkarze są nadzy [WIDEO WYWIAD]

2013-11-18 14:23

Kiedy rok temu prezes Legii Bogusław Leśnodorski ogłosił, że nowym kierownikiem drużyny będzie Marta Ostrowska, nie brakowało głosów, że ta delikatna i atrakcyjna kobieta z niesamowicie pokręconymi włosami nie poradzi sobie w zdominowanym przez mężczyzn świecie piłki. Po 12 miesiącach w opinii fachowców pani Marta jest najlepszym kierownikiem w Ekstraklasie.

- Pracowałam w Legii, gdy tuż po przyjściu do klubu prezes zaproponował mi stanowisko kierownika. Szef jest znany z ekstrawaganckich pomysłów, dlatego myślałam, że żartuje. Wieczorem pan Leśnodorski zadzwonił do mnie i powiedział, że mam weekend do namysłu. Zgodziłam się - opowiada Marta Ostrowska.

"Super Express": - Denerwują panią pytania typu: co to jest spalony?

Marta Ostrowska: - Nie, bo moja wiedza o futbolu jest znacznie większa niż rok temu, kiedy zaczynałam. Każdy pyta natomiast o to, czy wchodzę do szatni. Na szczęście ciężko mnie wyprowadzić z równowagi nawet takimi tekstami.

- No to jak: wchodzi pani do tej szatni?

- Jak trzeba, to wchodzę.

- I nigdy nie zdarzyła się wpadka, że otwiera pani drzwi, a tam piłkarze akurat wychodzą spod prysznica?

- Nigdy nie wchodzę, kiedy wiem, że są nieubrani. Pewnie na wyjeździe zdarzyło się raz czy dwa, że musiałam coś powiedzieć trenerowi czy osobie odpowiedzialnej za stroje. Weszłam, przekazałam informacje i wyszłam. Nikt nie zwracał uwagi na to, że jestem kobietą. Chłopaki wiedziały, że do trenera przyszła nie Marta, tylko ich kierownik.

- Piłkarze panią podrywają?

- Są mili, prawią komplementy, ale dystans jest zachowany. Nawet w żartach nie pozwalają sobie na więcej, niż można.

Przeczytaj koniecznie: Nawałka: Z Fornalikiem spotkam się po zgrupowaniu

- Kto jest najprzystojniejszym piłkarzem w lidze?

- Nie wiem, bo ja patrzę na nich jak na zawodników, których jestem lub może w przyszłości będę kierownikiem. Piłkarze to dla mnie koledzy, a nie obiekty westchnień.

- W środowisku piłkarskim panuje opinia, że kobieta w autokarze lub w szatni przynosi pecha. Jak pani udało się zwalczyć ten stereotyp?

- Po pierwszym przegranym i drugim zremisowanym meczu myślałam, że to może ja miałam "żabę". Gdybyśmy nie zdobyli mistrzostwa Polski, pewnie szukano by dziury w całym, że baba przyniosła pecha. Teraz okazuje się, że chyba byłam dla Legii szczęśliwa. Widzę, że dziś jestem postrzegana trochę jak maskotka drużyny. Po trzecim meczu wyjazdowym od sztabu szkoleniowego dostałam żabę, która od tamtej pory wszędzie nam towarzyszy.

Zobacz również: Marco Paixao idzie na rekord! NAJLEPSI STRZELCY EKSTRAKLASY

- Po porażkach piłkarze nie przebierają w słowach. Przy pani też używają wulgaryzmów czy się hamują?

- Nie należę do najbardziej delikatnych kobiet na świecie. Mnie też zdarza się zakląć. Mam wiele męskich cech, może dlatego nie przeszkadza mi męski język i spojrzenie na świat.

Najnowsze