Poprzedni sezon był dla Nespora koszmarem. Tylko trzy razy zagrał w barwach Sparty Praga.
Martin Nespor: Z piekła do nieba
- Miałem dwie operacje pachwin. Leczyłem się u pewnej pani doktor w Monachium. Miała być znakomitym specjalistą, ale w ogóle mi nie pomogła. Przez długi czas towarzyszyły mi ból i niepewność, czy jeszcze wrócę na boisko. Na nogi, dosłownie, postawił mnie dopiero osteopata z Hamburga, którego polecił mi bliski przyjaciel z czasów gry w Mladej Boleslav - David Jarolim. "Jaro" przez jedenaście lat występów w HSV miał w Niemczech świetne kontakty - opowiada nam Nespor.
Kiedy już okazało się, że ani zakończenie kariery, ani inwalidztwo piłkarzowi nie grożą, stanął przed dylematem: albo ławka rezerwowych w Pradze, albo zmiana drużyny.
- Sparta to w Czechach wielka marka. Co sezon w zespole dochodzi do wielkich rotacji w składzie. Wiedziałem, że po tak długiej przerwie i przy tak dużej konkurencji nie będę miał szans na grę. Wtedy zadzwonił Radoslav Latal i zaproponował przenosiny do Piasta - odsłania kulisy transferu do Gliwic czeski snajper. - Dla mnie możliwość gry w polskiej lidze, na nowych pięknych i pełnych stadionach, przy tak dużym zainteresowaniu kibiców i mediów, jest nagrodą za te wszystkie miesiące bólu, zwątpienia, a potem rehabilitacji i dochodzenia do formy. Piast to na pewno nie jest krok w tył. Na razie jestem wypożyczony na rok, ale nie miałbym nic przeciwko temu, by zostać tu dłużej. W drużynie jest wielu nowych chłopaków. Nikt nas nie zna i nie wie, czego się po nas spodziewać. A my po prostu chcemy wygrywać - twierdzi Czech, który zdobył gola, stojąc tyłem do bramki w zwycięskim meczu z Legią. Stawką spotkania było pierwsze miejsce w Ekstraklasie.
Nespor jest wielbicielem włoskiej kuchni. Relaksuje się przygotowując potrawy na bazie makaronów i risotto. Italia to także ulubione miejsce wypoczynku państwa Nesporów, którzy od roku są wprost zakochani w psiaku rasy parson russel terrier.
- Jest niesamowicie żywy, szybki i oddany. Nic nas tak nie odpręża jak spacery z tym łobuziakiem - śmieje się piłkarz, który przyznaje, że w Czechach był częściej zaczepiany przez kibiców niż na Śląsku. Ale jeśli strzeli jeszcze kilka goli, to i w Polsce fani nie będą dawać mu spokoju.