Pięć punktów przewagi Lechii przed piątkowym spotkaniem gwarantowało gdańszczanom względny spokój. Wszystko mogło się zmienić w przypadku porażki z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Trzy "oczka" dla drużyny z Niecieczy oznaczałyby, że "Słoniki" mogłyby mieć nadal realne nadzieje na pozostanie w Ekstraklasie.
Gospodarze nie zamierzali czekać nawet minuty na konstruowanie swoich akcji. Od początku spotkania zepchnęli zespół z Niecieczy do defensywy. Przede wszystkim skrzydła Lechii zasługiwały na pochwałę. Sławomir Peszko i Joao De Oliveira byli motorami napędowymi swojego zespołu. Gdańszczanom brakowało jednak skuteczności.
Przykładem tego była sytuacja z dziewiątej minuty. De Oliveira z Pawłem Stolarskim przeprowadzili akcję prawą stroną. Do ustawionego w polu karnym Simeona Sławczewa zagrywał Szwajcar. Bułgar był sam na dwunastym metrze, ale piłka po jego strzale przeleciała nad poprzeczką bramki Dariusza Treli.
Obrońcom Bruk-Betu, a właściwie Rafałowi Grzelakowi w dwudziestej drugiej minucie ponownie dał się we znaki De Oliveira. Skrzydłowy zespołu z Gdańska łatwo poradził sobie z obrońcą z Niecieczy i miał przed sobą tylko Trelę, ale strzelił wprost w niego.
Swoje sytuacje mieli jednak również niecieczanie. Najlepsza z nich to trzydziesta siódma minuta i indywidualny rajd Bartosza Śpiączki. Zawodnik "Słoników" wpadł w pole karne i z ostrego kąta uderzył na bramkę gospodarzy, ale dobrym refleksem wykazał się Dusan Kuciak, który wybił piłkę za linię końcową.
Mimo ofensywnej gry w wykonaniu zespołu Piotra Stokowca do przerwy bramki nie padły. W pierwszych minutach drugiej odsłony spotkania z nieco większa werwą do ataków ruszyli goście. Przede wszystkim stosowali wysoki pressing, z którym nie zawsze radzili sobie zawodnicy gospodarzy.
Kibicom Lechii serca zabiły mocniej w pięćdziesiątej czwartej minucie. Po wrzutce z rzutu wolnego Grzelak umieścił piłkę w siatce, ale asystent Szymona Marciniaka podniósł chorągiewkę i gol ze względu na pozycję spaloną obrońcy nie został uznany.
Żadnych wątpliwości nie było w siedemdziesiątej czwartej minucie. Świetnym podaniem do Szymona Pawłowskiego popisał się Samuel Stefanik. Skrzydłowy "Słoników" miał mnóstwo miejsca na dośrodkowanie i idealnie to wykorzystał. Wrzucił "na nos" Vladislawsowi Gutkovskisowi, a Łotysz dał prowadzenie Bruk-Bet Termalice.
Gdańszczanie próbowali zdziałać jeszcze coś w ofensywie, ale w drugiej połowie byli zbyt niedokładni, a ich gra zbyt chaotyczna, aby stworzyć zagrożenie pod bramką Treli. Dzięki zwycięstwu Bruk-Bet Termalica przybliżyła się do Lechii na dwa punkty i nadal ma realne szanse na utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Lechia Gdańsk - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:1 (0:0)
Bramki: Vladislavs Gutkovskis 74
Żółte kartki: Chrzanowski, Sławczew - Grzelak, Jovanović
Lechia: Kuciak 3 - Stolarski 3, Vitoria 2, Nalepa 2, Chrzanowski 2 - Łukasik 2, Sławczew 2 - De Oliveira 3 (58. Haraslin 3), Lipski 2 (68. Krasić 3), Peszko 3 - Paixao 2
Bruk-Bet: Trela 3 - Matei 3, Kupczak 3, Putiwcew 3, Grzelak 3 - Pawłowski 4, Jovanović 2, Stefanik 3 (88. Maksimienko), Piątek 3, Purece 3 (35. Śpiączka 3) - Gutkovskis 4 (81. Guba)