Mucha: Nie lubię Lecha!

2009-09-25 3:11

Jan Mucha (27 l.) to najlepszy bramkarz polskiej ligi. Słowak swoją klasę potwierdza także w ostatnich tygodniach – w tym sezonie tylko raz wyciągał piłkę z siatki. Jutro bramkarza Legii Warszawa sprawdzi Lech Poznań, który z 16 golami jest najskuteczniejszym zespołem Ekstraklasy.

Siedem meczów – jedna puszczona bramka. Sposób na Słowaka znalazł jedynie pomocnik Odry Wodzisław, Piotr Piechniak. –Byłem wtedy podwójnie wściekły – mówi nam Mucha.

– Straciliśmy gola i punkty, bo przecież przegraliśmy z Odrą i Wisła nam uciekła. A mecz z Lechem? Nie ma faworyta, za to jest gwarancja emocji. Pamiętam spotkanie przed dwoma laty, gdy prowadziliśmy już 2:0, a poznaniacy wyrównali. Dopiero w samej końcówce zapewniliśmy sobie wygraną. Oj, nerwów się wtedy trochę straciło – wspomina.

Lech strzela dużo goli, ale Muchy to nie przeraża. –Przecież także dużo tracą– uśmiecha się bramkarz Legii. – Mają dobrych napastników, Rengifo i Lewandowskiego.

Choć przyznam, że na mnie największe wrażenie zrobił ostatnio Sławek Peszko. No i żałuję, że na Łazienkowskiej zabraknie Arboledy. Lubię starcia z Kolumbijczykiem, choć... tak w ogóle to Lecha nie lubię – zaskakuje. – Chodzi mi o piwo Lech – wyjaśnia natychmiast. – Bo, chociaż jestem Słowakiem, to za piwem nie przepadam. Mucha ma oryginalny sposób na zatrzymanie rozpędzonej poznańskiej „Lokomotywy”. – Muszę się dobrze wyspać – zdradza zawodnik, któremu przed kilkoma tygodniami urodziła się córka. – No i noce są ciężkie. Ale zapewniam, że w trakcie meczu nie będę spał! Nie pozwolę sobie na drzemkę – zapewnia bramkarz Legii, u którego Lech wywołuje jeszcze jedno skojarzenie.

– Lech to „Kolejorz”, a ja jako nastolatek spędzałem w pociągach bardzo dużo czasu. Jeździłemz internatu z Bratysławy do domu w Beli, a to tuż przy granicy z Ukrainą. I raz chciałem rodzicom zrobić niespodziankę. Bez uprzedzenia pojechałem do nich, a oni akurat... wybrali się domnie. I się nie spotkaliśmy –wspomina.

Peszko: Pokażemy Legii plecy!

Już się nie mogę doczekać tego meczu. Kibice też, bo ciągle mnie zaczepiają w Poznaniu i proszą,
żebyśmy wreszcie dołożyli tej Legii. Czy można być lepiej zmobilizowanym? Jeszcze nigdy z Legią nie wygrałem i dziś chcę to zmienić – zapowiada skrzydłowy Lecha Sławomir Peszko (24 l.).

Niespodziewanie to „Pecho”, a nie Robert Lewandowski (21 l.) czy Semir Stilić (22 l.), zbiera ostatnio najwięcej pochwał. Jego formę docenili piłkarze i trenerzy Ekstraklasy, którzy przyznali mu tytuł najlepszego ligowego gracza w sierpniu. Peszko ucieszył się również, kiedy powiedzieliśmy mu, że bramkarz Legii Jan Mucha (27 l.) uważa go za najgroźniejszego obecnie piłkarza Lecha.

– Jestem zaskoczony, naprawdę miło słyszeć takie słowa – mówi „Super Expressowi” Peszko. – Szczególnie że wypowiedział je bramkarz, który w przyszłym roku pewnie zagra na MŚ. Również muszę pochwalić Janka, to znakomity fachowiec. Czy najlepszy w lidze? To się okaże dzisiaj. Chętnie sprawdzę te jego umiejętności – uśmiecha się Sławek.

W meczu z Legią Peszko będzie rywalizował z lewym obrońcą – Tomaszem Kiełbowiczem (33 l.). W warszawskim zespole najbardziej ceni jednak innego zawodnika. – Maciek Iwański to jeden z lepszych piłkarzy w tej lidze. Trzeba również pochwalić Dicksona Choto. Gość z taką posturą jak ja odbija się od niego jak od muru. Ale jest na niego sposób. Gdy już zobaczy moje plecy, to mnie nie dogoni. Podobnie jak cała Legia w dzisiejszym meczu – rozmarza się Peszko.

Piątek może być podwójnie szczęśliwy dla Peszki. Wieczorem stanie przed szansą pokonania Legii, a około południa być może dostanie wreszcie powołanie do reprezentacji Polski. – Za Leo Beenhakkera wielu szans nie dostałem, choć bardzo się starałem. Ale cóż, trener nie widział mnie
„na żywo”, bo raczej nie oglądał polskiej ligi. To co, na podstawie doniesień prasowych miał mnie
powołać? Jeśli teraz dostanę szansę, to zrobię wszystko, by ją wykorzystać – zapewnia Peszko, który już wie, komu zadedykuje bramkę strzeloną w Warszawie.

– Żona Ania jest w zaawansowanej ciąży. Córka otrzyma imięWiktoria. Dziś zatemliczę na wielką wiktorię w Warszawie – kończy ze śmiechem.

Najnowsze