Marcin Robak po meczu z Lechem na trwałe zapisał się w annałach polskiego futbolu. - To nasz chłopak z Legnicy, który od dziesięciolatka, aż do wieku seniora grał w Konfeksie! - cieszy się pierwszy sportowy opiekun napastnika "Portowców" i dodaje:
- Taki szczypiorek, ale szybki, ruchliwy, piłka go szukała. Już jako młody dzieciak miał zadatki na solidnego piłkarza – chwali Marcina trener Potycz, który od 28 lat szkoli młodzież i pełni funkcję dyrektora Konfeksu. – Pamiętam, że kiedyś w juniorach w jednym meczu trafił cztery razy, ale pięciu goli w jednym spotkaniu sobie nie przypominam – dodaje. – Do dziś pozostajemy w kontakcie. Kiedy dwa lata temu brał ślub z Patrycją, to po weselu państwo młodzi jeszcze w galowych strojach przyjechali na stadion żeby porobić sobie pamiątkowe zdjęcia i spotkać się z najmłodszymi. Chłopcy byli w Marcina wpatrzeni jak w obrazek. Cienię Robaka, bo choć wcześnie zmarł mu ojciec i został sam z mamą i dwojgiem rodzeństwa, to nigdy się nie załamał i co ważne – w przeciwieństwie do innych – choć w domu się nie przelewało, to nigdy nie upominał się o żadne pieniądze. Miał charakter, ambicje i jasno wytyczony cel – chciał grać w Ekstraklasie i reprezentacji. I udało mu się – cieszy się pierwszy nauczyciel kata Lecha Poznań.
- Legnica była nazywana Małą Moskwą, bo stacjonowały u nas wojska radzieckie. Ale oni mieszkali w tzw. kwadracie – na zamkniętym obszarze. Tam były koszary, bloki mieszkalne, sklepy, kino. Polacy nie mieli wstępu. I wcale nas nie ciągnęło. Ja miałem swój świat – piłkę. Z kolegami z osiedla graliśmy w Konfeksie, chodziliśmy na siłowni. Każdy miał swojego ulubionego piłkarza. Na mnie wołali Rivaldo, bo właśnie Brazylijczyk był moim idolem. Na głupoty nie było czasu – wspomina Marcin, który – jak nam opowiedział – jeszcze nie zdążył odpowiedzieć na wszystkie smsy, jakie otrzymał po genialnym meczu z Lechem. – Na pamiątkę mam piłkę z tego spotkania. I wspomnienie, jak wyściskał mnie trener Dariusz Wdowczyk i stwierdził, że jest z nas dumny. A takie okazywanie uczuć u naszego szkoleniowca to rzadkość – śmieje się piłkarz, który pierwsze kroki w Ekstraklasie stawiał w Koronie Kielce.
– Pamiętam, jak dopiero wchodzący do pierwszej drużyny Marcin dostał karę i pojechałem z nim na wydział dyscypliny PZPN do Warszawy. Zostaliśmy na meczu Legia – Lech (3:1). Marcin był zachwycony atmosferą, widowiskiem i marzył, by w takim spotkaniu strzelić gola. Traf chciał, że kilka tygodni później na nowym stadionie właśnie w starciu z Legią (2:2) Robak strzelił pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Po meczu przyszedł do mnie do gabinetu i z szerokim uśmiechem powiedział: - udało się, trafiłem! Super chłopak. Skromny, inteligentny i zdolny – wspomina obecnego napastnika Pogoni ówczesny dyrektor zarządzający Korony Sławomir Sijer (53 l.).
Robak po odejściu z Korony grał jeszcze w Widzewie ( król strzelców I ligi) i tureckich Konyasporze i Mersin Idman Yurdu oraz w Piaście Gliwice, ale dopiero w Pogoni stał się prawdziwą gwiazdą ligi.