Rozpoczynał ligowe granie przy Cichej jako nastolatek, jeszcze u boku Gerarda Cieślika. To było dla niego spełnienie marzeń, bo przez wiele lat „Mały łącznik” był jego idolem. Zresztą to on przyjmował go do klubu. - Zwieńczeniem selekcji dzieciaków do Ruchu był strzał z 11 metrów, oceniającym był sam Cieślik. Trafiłem w „okienko”. Musiało się mu spodobać, a ja byłem przeszczęśliwy, gdy po skutecznym wykonaniu próby usłyszałem od niego: „Dobra, przyjdź na kolejne zajęcia” – opowiadał pół wieku później.
U boku idola rozegrał trzy sezony. Ale po największy sukces sięgnął już po zakończeniu kariery przez Cieślika. W roku 1960 Ruch zdobył mistrzostwo Polski, grając w lidze jedynie… czternastoosobową kadrą! Wśród czempionów był oczywiście i Eugeniusz Lerch. On z kolei pożegnał się z „Niebieskimi” latem 1967, a więc tuż przed rozpoczęciem kolejnego sezonu mistrzowskiego.
Odszedł do ROW-u Rybnik, w barwach którego zaliczył kolejne gry i bramki ligowe. Tych ostatnich w sumie uzbierał 106, co czyniło go pełnoprawnym członkiem prestiżowego „Klubu 100”, zrzeszającego autorów co najmniej stu trafień w elicie. Po zakończeniu gry w kraju, dostał zgodę na wyjazd do polonijnego klubu w Australii – Polonia Maribyrnong w Melbourne. Tam został powołany do… reprezentacji stanu Wiktoria, dzięki czemu miał okazję zagrać przeciwko słynnej Benfice.
Marzeniem, którego – mimo niewątpliwych kwalifikacji – nie udało mu się zrealizować, była gra w reprezentacji narodowej. Owszem, był reprezentantem juniorskim (m.in. udział w Turnieju UEFA w 1957, selekcjonerem zespołu był wówczas Kazimierz Górski) i młodzieżowym, ale w „dorosłej” kadrze siedział tylko na ławce. Zagrał natomiast przeciwko samemu królowi futbolu: znalazł się w reprezentacji Śląska, która w maju 1960 na Stadionie Śląskim przegrała 2:5 z Santosem, dowodzonym przez Pelego.
W 2021 roku ukazały się jego wspomnienia, wydane w Chorzowie pod tytułem „Elek z Wielkich Hajduk”. To był jego boiskowy pseudonim, przed którym w latach 50., 60. i u progu 70. drżeli ligowi bramkarze...