Dostał też od głównego właściciela, miasta Sosnowiec, znaczący wpływ na decyzje personalne i zarządzanie klubem. Stąd obecność na trenerskiej ławce Alaksandra Chackiewicza, byłego selekcjonera reprezentacji Białorusi oraz trenera m.in. Dynama Kijów, związane z nią zapowiedzi transferów oraz zmiany w planach zimowych przygotowań. Rafał Collins nie kryje, że ma też zamiar przystąpić do przetargu na 90 procent udziałów w klubie należących do gminy i ma nadzieję na przejęcie pakietu kontrolnego. A pamiętać należy, że mowa o drużynie zajmującej ostatnie miejsce na zapleczu ekstraklasy.
- Sportowy cel wydaje się oczywisty i… strasznie trudny do zrealizowania, prawda?
Rafał Collins: - Tak. Chcemy utrzymać się w pierwszej lidze, ale będzie to ogromne wyzwanie. Nie jest to żaden frazes. Nie przyszedłem tu ponieść porażki, tylko mocno o to utrzymanie powalczyć. Jeżeli będzie trzeba pracować 24 godziny na dobę, by ten cel zrealizować, to… nie będę spać. Bo gdyby jednak – nie daj Bóg – spadek nastąpił, bo to przecież jest tylko sport, chcę sobie powiedzieć: „Chłopie, zrobiłeś wszystko, co mogłeś”. Emocje grają we mnie takie, że czasem mam ochotę wejść na boisko i zagrać z chłopakami.
- Jak pan sobie wyobraża scenariusz sukcesu, czyli utrzymania?
- Na początek robimy transfery i kompletujemy drużynę. Chcemy ją zbudować nie tylko w szatni, ale i poza nią. Wykorzystamy wszystkie możliwe tricki i wiedzę książkową, dostępną trenerowi Alaksandrowi Chackiewiczowi. Ja spróbuję dołożyć od siebie całe moje doświadczenie biznesowe, by stworzyć tu monolit: z piłkarzy i z kibiców.
- Kibice bez wątpienia będą panu patrzeć na ręce…
- Jestem już po spotkaniu z ich przedstawicielami. To bardzo racjonalni ludzie. A że patrzą na ręce? Super. Będzie widać jasno i klarownie, że nie robimy nic przeciwko klubowi; wręcz przeciwnie – wszystko dla niego. Oczywiście, nie wszystko zapewne się uda, bo każdy popełnia błędy. Ale musi być przejrzystość i klarowność naszych działań, bo ja nie mam nic do ukrycia.
Niezwykły plan telewizyjnej gwiazdy w świecie futbolu
- Również tego, że chce pan zostać właścicielem większościowym?
- Zdecydowanie tak, decyzja już została podjęta, wystartuję w przetargu i chciałbym nabyć co najmniej 50 procent plus jeden udziałów w Zagłębiu. A potem chciałbym też z nim przeżywać piękne chwile w ekstraklasie. W ekstraklasie – powtórzę, bo chcę, żeby to mocno wy brzmiało. Nie w drugiej i nie w pierwszej lidze, ale w ekstraklasie. Bo to jest – moim zdaniem – kwestia czasu.
- Na razie ma pan 0,74 procent udziałów. Ale deklarował pan, że w Sosnowcu i tak będzie pan bywać często.
- Mam oczywiście inne przedsięwzięcia biznesowe, które wymagają mojej uwagi. Jeżeli uda się wygrać przetarg, na pewno poukładamy sobie sprawy administracyjne i kadrowe, i wówczas moja obecność w Sosnowcu już nie będzie niezbędna w takim wymiarze, jak obecnie. Ale dziś jestem zaangażowany w 101 procentach i zrobiłem sobie w kalendarzu dużo miejsca dla Zagłębia, zwłaszcza w pierwszym kwartale.
Rafał Collins zdradził swe największe marzenie, padła kultowa nazwa
- Od Chelsea, której od lat jest pan wierny, do Zagłębia droga strasznie daleka.
- Na razie tak. Ale ja bardzo chciałbym dożyć chwili, w której Zagłębie Sosnowiec zmierzy się w Lidze Mistrzów z Chelsea!