Takiego transferu dawno w polskiej lidze nie było. 21-letni Marcelo trafił do Wisły nie z plaży Copacabana, nie z trzeciej ligi, ale wprost ze słynnego brazylijskiego Santosu.
Ma 190 centymetrów wzrostu, a na koncie 4 mecze w reprezentacji juniorów Brazylii i 66 w pierwszej drużynie Santos FC - klubu, którego wychowankiem i kibicem jest sam król futbolu, Pele. Marcelo Antonio Guedes Filho podpisał pięcioletni kontrakt z Wisłą Kraków.
- Chcę zdobyć jak najwięcej medali i pucharów - mówi Marcelo. - Na początek chciałbym zostać mistrzem Polski i pomóc Wiśle w europejskich pucharach - dodaje rosły obrońca, który może grać zarówno na środku, jak i na prawej stronie defensywy.
Każdy piłkarz, który przychodzi do nowego klubu, mówi, że od zawsze bardzo chciał w nim grać. Ale akurat w przypadku Marcela takie deklaracje należy traktować poważnie. By trafić do Wisły, Brazylijczyk najpierw... poszedł do sądu! Udowadniał tam, że kontrakt wiążący go z Santosem został przez klub skonstruowany niezgodnie z przepisami. I dopiął swego. Od 1 września został wolnym zawodnikiem i tego samego dnia podpisał umowę z Wisłą.
- Będę starał się tu grać jak najlepiej. Jeszcze lepiej niż w Santosie - obiecuje piłkarz, za którego zimą Szachtar Donieck oferował ponoć cztery miliony euro. Z tamtej transakcji nic nie wyszło i Marcelo wybrał polską ligę.
W Krakowie Brazylijczyk nie powinien czuć się samotny. Zawsze może porozmawiać ze swoim rodakiem Cleberem lub Argentyńczykiem Mauro Cantoro.
- Ale chcę uczyć się polskiego, żeby móc rozmawiać ze wszystkimi kolegami - zapewnia.
W aklimatyzacji na pewno pomoże mu też obecność narzeczonej. Tatiane (23 l.) zawsze jest blisko niego.
- Nie wybraliśmy jeszcze mieszkania, ale już zdążyliśmy zachwycić się miastem - mówią. A niedługo w Krakowie może być im jeszcze raźniej. Dziś na treningu Wisły ma pojawić się bowiem kolejny Brazylijczyk, 25-letni napastnik. Jego nazwisko jest objęte tajemnicą.