"Super Express": - GKS to ligowy średniak, a Bełchatów to miasto, które ma do zaoferowania mało rozrywek i atrakcji. Dlaczego wybrał pan właśnie ten klub?
Kamil Kosowski: - Kiedy stało się jasne, że nie będę już dłużej grał na Cyprze, w rodzinnym gronie podjęliśmy szybko decyzję, że wracamy do Polski. Ja wcześniej wielokrotnie deklarowałem, że są polskie kluby, w których nigdy nie mógłbym zagrać ze względu na przywiązanie do Wisły. Były różne oferty, ale kiedy pojawiła się propozycja z Bełchatowa, w którym trenerem jest świetnie mi znany Paweł Janas, długo się nie zastanawiałem. A miasto? Ja już się namieszkałem w wielkich metropoliach, myślę, że nawet za dużo czasu w nich spędziłem...
- A ambicje sportowe? Do tej pory Kamil Kosowski walczył w Ekstraklasie o mistrza. Z Bełchatowem ciężko będzie...
- Widać i czuć, że Bełchatów to nie jest taki klub jak Wisła. Nie ma tutaj tego ciśnienia, że trzeba zostać mistrzem za wszelką cenę. Ale ten brak presji może być naszym atutem. Coś mi się wydaję, że GKS w tym sezonie sprawi niespodziankę.
- Kosowski, Żewłakow, Saganowski, Baszczyński... Wcześniej Żurawski i Wichniarek, którym powrót do Polski zupełnie nie wyszedł. Złośliwi mówią, że leciwe gwiazdy wracają nad Wisłę, żeby w ostatniej chwili zarobić jeszcze trochę grosza.
- Złośliwi zawsze będą tak mówić, ale mnie to tylko śmieszy. Gdybym pojechał do Grecji, żeby na koniec kariery jeszcze dorobić, nikt by się tym nie interesował. Co w tym złego, że chcę kontynuować karierę w Polsce?
- Ale nie boi się pan, że ten powrót do Ekstraklasy skończy się tak samo boleśnie, jak w przypadku Macieja Żurawskiego, pana bliskiego kumpla z Wisły i reprezentacji?
- Absolutnie nie chciałbym oceniać Maćka Żurawskiego, ale myślę, że to sprawa czysto indywidualna. Kiedy Marcin Żewłakow podpisał kontrakt z Bełchatowem, wszyscy mówili, że będzie niewypałem, ale strzelił 7 goli i pomógł drużynie. Mam nadzieję, że ze mną będzie podobnie, choć przyznam, że sam jestem pełen obaw, jak to wszystko wyjdzie.
Oni teraz wracają
Kamil Kosowski (34 l.) - wyjechał w 2003 r. (w 2008 r. wrócił na pół roku do Wisły), w Ekstraklasie grał w Górniku i Wiśle. Zagra w Bełchatowie
Michał Żewłakow (35 l.) - wyjechał w 1999 r., w Ekstraklasie grał w Polonii W. Zagra w Legii
Marcin Baszczyński (34 l.) - wyjechał w 2009 r., w Ekstraklasie grał w Ruchu i Wiśle. Zagra w Polonii W.
Marek Saganowski (33 l.) - wyjechał w 2005 r., w Ekstraklasie grał w ŁKS, Orlenie Płock, Odrze Wodzisław i Legii. Zagra w ŁKS
Adrian Sikora (31 l.) - wyjechał w 2008 r., w Ekstraklasie grał w Górniku i Groclinie. Zagra w Podbeskidziu
Gwiazdy, które wróciły rok temu do Ekstraklasy
Artur Wichniarek (34 l.) - szybko okazało się, że jego powrót do Lecha to nieporozumienie. Rozwiązał kontrakt na początku sezonu.
Maciej Żurawski (35 l.) - wszyscy spodziewali się, że "Żuraw władca muraw" znów będzie rządził na polskich boiskach. Nic z tego. W Wiśle był zaledwie rezerwowym.
Arkadiusz Radomski (34 l.) - jego początki w Cracovii były bardzo trudne. Wiosną piłkarz jednak grał już lepiej i pomógł "Pasom" utrzymać się w lidze.
Ebi Smolarek (30 l.) - przygoda snajpera z Polonią kończy się dramatycznie. Ale wina leży też (jeżeli nie głównie) po stronie prezesa klubu.
Marcin Żewłakow (35 l.) - najbardziej pozytywny (albo lepiej - najmniej negatywny) powrót. W barwach Bełchatowa strzelił 7 goli, m.in. pamiętny dublet na Legii (2:0).