Bruno Mezenga - to nazwisko z pewnością wielu kibiców przy Łazienkowskiej wciąż doskonale pamięta. Brazylijczyk nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań i szybko wrócił do Flamengo. Osiem lat później, napastnik doznał fatalnego w skutkach upadku, choć i tak może mówić o niemałym szczęściu.
Podczas meczu drugiej ligi brazylijskiej, 31-letni Mezenga walczył wślizgiem o piłkę. Upadł tak niefortunnie, że jego ręka wygięła się w łokciu w drugą stronę. Bardzo szybko doskoczyli do niego medycy, a sam piłkarz miał krzyczeć i płakać z przeszywającego bólu.
Jak informuje News1.news, kontuzja nie jest jednak tak groźna na jaką wyglądała. Na całe szczęście, nie doszło do złamania ręki, a jedynie przemieszczenia, dzięki czemu przerwa wyniesie około trzech-czterech tygodni. Piłkarzowi pozostaje życzyć zdrowia i szybkiego powrotu na boisko.
Mezenga trafił do Warszawy na wypożyczenie z brazylijskiego Flamengo. W barwach Legii zagrał szesnaście spotkań, strzelając zaledwie trzy bramki. Po powrocie do Ameryki Południowej z powrotem wypożyczono go do Europy, do Crveny zvezdy Belgrad. W Serbii nie poszło mu lepiej - w osiemnastu meczach zdobył pięć trafień.
Polecany artykuł: