- Powiedziałem kiedyś, chyba waszej gazecie, że trener im starszy, tym głupszy i może właściciele klubów wzięli to pod uwagę. Dlatego nie dziwię się, że nie chcą mnie zatrudnić - śmieje się Lenczyk. - Gdy słyszę, że szefowie lubią trenerów znających nowinki, to mogę im odpowiedzieć: żeby w piłce były nowinki, to trzeba mieć piłkarzy o takich umiejętnościach, żeby te nowinki pokazywali na boisku. Miałem propozycje pracy, ale nie było konkretów, a z tymi, z którymi rozmawiałem, umówiliśmy się, że niczego nie podamy do mediów - dodaje.
"SE": - Jak się panu podobają mecze i poziom Ekstraklasy?
Orest Lenczyk: - Antoni Piechniczek powtarzał, że polska liga to cztery podania i... strata. Uważam, że nadal to obowiązuje, choć są drużyny, które potrafią dłużej trzymać piłkę. Nie narzekam i nie krytykuję poziomu, tym bardziej że teraz nie pracuję w żadnym klubie. Zastanawiam się tylko, czy presja wyniku już przed meczem nie sprawia, że zawodnicy tylko walczą, mimo że mogliby grać lepiej i bardziej widowiskowo.
Zobacz: W Gotham mają Batmana, a w Zabrzu Romana Gergela! Zobacz MEMY po meczu Górnik - Piast [GALERIA]
- Jak skomentować pierwszą pozycję Piasta i to z dużą przewagą mimo porażki 2:5 z Gónikiem?
- Liderowanie Piasta wynika z tego, że źle się dzieje od kilku miesięcy w Legii, Lechu, Wiśle i Śląsku, gdzie było zbyt wiele zmian piłkarzy i trenerów. Doceniam decyzje, jakie podjęto w Gliwicach - zatrudnienie ambitnego trenera Radoslava Latala oraz zagranicznych piłkarzy głównie z Czech, których on dobrze znał. Zawodnicy zaufali trenerowi, widzą wielką szansę i nie odpuszczą do końca. Będę kibicował Piastowi, przez szacunek i uznanie dla ich pracy i gry. Myślę, że Legia będzie gonić lidera, a Lech chyba nie dogoni już miejsca premiowanego grą w pucharach. Ma za to dużą szansę w Pucharze Polski. Choć z prognozami wstrzymałbym się do zimy, bo jednym może ona pomóc, a drugim zaszkodzić.
- A może właściciele klubów boją się zatrudnić pana albo Franciszka Smudę, bo macie swoje zdanie i nie pozwalacie sobą sterować?
- Może Franciszek Smuda jest bliższy pańskiej teorii. Nie sądzę, żeby ktoś bał się mnie zatrudnić, bo czego tu się bać? Przecież wystarczą trzy albo cztery porażki i prezes może zwolnić trenera.
Sprawdź: Jagiellonia Białystok wraca na właściwe tory. Drugie zwycięstwo z rzędu Dumy Podlasia
- A czemu Smudy mieliby się bać bardziej niż pana?
- Informacja podana w mediach, że Wisła proponowała Smudzie wypłatę wynagrodzenia co miesiąc do końca kontraktu, a on zażądał wszystkiego od razu, jest dla mnie nieprawdopodobna. Nigdy bym tak nie postąpił, wiedząc, że prezes Cupiał ma problemy finansowe. W tej sytuacji trzeba pomóc człowiekowi, a nie podejmować tak bezwzględną decyzję, żeby iść do sądu