- Nie zachłystujemy się ostatnią serią, bo od strefy spadkowej dzielą nas tylko 4 punkty - mówi "Super Expressowi" Lenczyk. - A biorąc pod uwagę, że drużyny z dołu też punktują, wymaga to od nas pokory i uwagi w następnych meczach.
- W 7 spotkaniach zdobył pan jednak 15 punktów, a pana poprzednik tylko 4. Jak to się robi?
- Jedni chwalą mnie za zdobywanie punktów, inni ganią za brzydką, mało widowiskową grę Śląska. Nie mam takich możliwości personalnych, żeby grać tak jak momentami Lech czy Wisła, które stworzyły 2-3 świetne mecze w tym sezonie. My zmieniliśmy trochę sposób gry, co dało rezultaty. Ale chcemy iść w kierunku widowiskowej gry, żeby kibice mieli radość nie tylko z wyniku.
- Za niespełna dwa tygodnie polska liga stanie na 12 tygodni. A w Niemczech, kraju z podobnym klimatem, przerwa trwa tylko 4 tygodnie. To jak tu gonić Europę?
- To jest nasz odwieczny problem. Używając motoryzacyjnego porównania, przy Niemcach jesteśmy jak "syrenka" czy stara "warszawa".
Infrastruktury stadionów są nieporównywalne. Na razie mamy ze 2,5 takiego obiektu jak oni. Nie można robić opery w pomieszczeniu bez dachu. Natomiast zgadzam się, że przerwa nie może być taka długa.
- Poleciłby pan kogoś ze swojej drużyny trenerowi Smudzie?
- Nie uważam, że jeśli pojawi się jakiś meteor, to trzeba go hołubić i polecać do kadry. Reprezentacja to zbyt poważna sprawa.
- Ale Kaźmierczak czy Celeban to chyba nie meteory...
- Oni są na pewno zauważalni. Mają już swój wiek, może najlepszy dla piłkarza. A przypadek Kaźmierczaka to kolejny problem polskiej piłki.
Takim jak on zaszkodziło wożenie się po świecie, skąd później wracają jak synowie marnotrawni, zapominając o tym, że w Polsce też kilka klubów jest profesjonalnych.