"Super Express": - Polskim trenerom może być coraz trudniej znaleźć pracę, skoro w Wiśle Kraków zwalnia się ich kolejno, a zatrudnia Kiko Ramireza z III ligi hiszpańskiej.
Orest Lenczyk: - Niezręcznie mi to komentować, bo mieszkam w Krakowie. Ale mówi się, że każdy prezes ma swój rozum i wie, co robi. Najczęściej jest tak, że na początku wszyscy w klubie - włącznie z prezesem - uważają, że zrobili najlepiej, a po niedługim czasie okazuje się, że to był błąd.
- Czy trenerzy z III ligi hiszpańskiej powinni pracować w polskich klubach?
- W Wiśle wygląda to tak, że zatrudniono człowieka pływającego w basenie i rzucono go na otwarte morze. Tyle że w tym klubie oprócz zatrudniania trenerów z zagranicy bierze się też piłkarzy z zagranicy. Nie jestem w stanie policzyć, ilu zawodników wepchali tutaj menedżerowie. Jestem przekonany, że trener z Hiszpanii nie przyjechał do Polski na wakacje i znalazł pracę, ale menedżer jej mu szukał i wcisnął do Wisły. W trudnych obecnie czasach do klubów piłkarskich, w których są jeszcze pieniądze, pchają się ludzie i wykonując menedżerskie czy pseudomenedżerskie czynności, wyciągają pieniądze. To bardzo proste.
- Tyle że Wisła przez pół roku nie płaciła trenerowi Wdowczykowi pensji.
- Wisła od dłuższego czasu jedzie na obiecankach i na długach. Jeśli przychodzi do niej piłkarz, to obiecują mu pracę i pieniądze. Piłkarz czeka miesiąc, później drugi miesiąc i czas leci. Coś podobnego jak Dariusz Wdowczyk zrobiłem 15 lat temu w Widzewie Łódź. Nie miałem płacone przez 3 miesiące, więc wyjechałem do Krakowa. Prezes Andrzej Pawelec obiecał, że przywiozą mi zaległe pobory, żebym wrócił do pracy. I tak czekam do dzisiaj.
- Na ławkę trenerską wrócił 69-letni Franciszek Smuda. A kiedy pan wraca?
- Jeśli zdrowie dopisze, to kto wie. Starszy ode mnie Giovanni Trapattoni wciąż jest w zawodzie, chociaż teraz już raczej dla relaksu (prowadzi reprezentację Watykanu - red.), ale całkiem niedawno prowadził reprezentację Irlandii. Jeśli miałbym iść jego tropem, to jeszcze ponad 3 lata mogę być trenerem.