Nie miał wątpliwości, jaki numer na koszulce wybrać. - Zawsze chciałem grać z dziesiątką, bo z nią na plecach grają najlepsi piłkarze - podkreśla Lipski, który uwielbia oglądać archiwalne filmiki z Diego Maradoną. Wiele razy oglądał też swoje trafienie w 6. kolejce Ekstraklasy z meczu z Termaliką (4:1), gdzie zdobył gola potężnym uderzeniem z 35 metrów. - Codziennie zostaję po treningach i ćwiczę strzały z dystansu. Tamten gol był piękny. Mam nadzieję, że wkrótce zdobędę równie ładną bramkę - uśmiecha się Lipski.
Ruch Chorzów - Górnik Zabrze: Wielkie Derby Śląska dla Niebieskich
W Ruchu nazywany jest "Lipą". - Po dobrych zagraniach koledzy czasem mówią, że lipy nie było. W Szczecinie nazywają mnie jednak "Kawior", bo na jednym z obozów nie chciałem nic jeść i trener żartował, że pewnie mama w domu daje mi kawior - wspomina.
Gdy 3 lata temu przychodził do Ruchu, ważył zaledwie... 56 kg. - Musiałem szybko nabrać masy, w dwa lata przytyłem 10 kg. Obecnie ważę 74 kg, ale przydałoby się jeszcze przytyć 2-3 kg - tłumaczy.
Patryk nie zaniedbuje edukacji, jest studentem 3. roku wychowania fizycznego na katowickiej AWF. - Zaczęła się sesja poprawkowa, nadrabiam zaległości. Ale nie sprawia mi to problemu, bo zawsze lubiłem się uczyć. Najmocniejszy byłem z przedmiotów ścisłych, a z matematyki byłem najlepszy w całym liceum, miałem same piątki i szóstki, a na maturze uzyskałem 96 proc. - podkreśla.
Niedawno zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji Polski. - Wokół mnie zrobiło się trochę szumu, ale wiem, że przede mną dużo pracy. Piłkarskie marzenie? Gra w dorosłej reprezentacji. Bartek Kapustka z Cracovii pokazał, że to nie jest takie nierealne. Stawiam małe kroczki i wierzę, że dobrymi meczami w Ekstraklasie zwrócę na siebie uwagę - analizuje Lipski.