- "Piknikowi kibice", ktorzy przychodzą na Reymonta żeby zjeść kiełbasę i oglądnąć mecz nie są nam potrzebni - wywodził pomocnik "Białej Gwiazdy" - niech się przeniosą na drugą stronę Błoni.
A to oznacza - by rzecz wytłumaczyć nie-krakusom - że piłkarz Wisły odsyła widzów, którzy nie są fanatykami, lecz tylko niedzielnymi oglądaczami piłki, do...konkurencji czyli na stadion Cracovii.
Małeckiego irytuje, że kibice klepią go po plecach kiedy drużyna wygrywa, a gwiżdżą kiedy gra marnie. Jego zdaniem powinni być z zespołem niezależnie od wyniku i poziomu gry. Powinni być "własnością" Wisły, która nie ma prawa wyrażać swojego zdania. A jak nie, to won!
Nie zdziwimy się jeśli w kontrakcie Patryka Małeckiego znajdzie się zakaz wypowiadania się do mediów. Nogą idzie mu lepiej niż językiem...