Po meczu z FC Brugge forsiaści działacze Szachtara Donieck chcieli kupić Roberta Lewandowskiego za 6,5 mln euro, a kiedy zobaczyli wzruszenie ramion podbili ponoć cenę do 8 milionów! Poznaniacy i tę ofertę mieli odrzucić...
Zastanawiam się, kto za "Lewego" zapłaci im więcej. Mnie ten piłkarz nie zachwyca. Ustawiany w charakterze "łowcy goli" w polu karnym przeciwnika plącze się na ogół w bezproduktywnej szarpaninie z obrońcami rywali. Skuteczność Lewandowskiego rośnie, gdy dać mu miejsce na wejścia z drugiej linii pod bramkę rywali, ale przy niedostatku napastników i Leo Beenhakker, i Jacek Zieliński pchają go do roboty, do której krzepy (przede wszystkim) mu brak.
Kiedy słyszę o rezygnacji z 8 mln euro za "Lewego", przypomina mi się natychmiast 4 mln funtów, jakie w roku 1996 chciał dać za Marka Citkę klub Blackburn. Nim do transakcji doszło, Achilles i kariera Citki pękły z trzaskiem.
Czy na podobnie efektowne zakończenie chcą czekać pazerni szefowie "Kolejorza"?