Super Express: - Po podpisaniu przez pana umowy z Lechem nie brakowało opinii, że "Kolejorz" związał się z handlarzem meczami i emerytem...
Piotr Reiss: - W ciągu kilkudziesięciu minut po podpisaniu kontraktu z moim ukochanym Lechem dostałem kilkaset SMS-ów z gratulacjami, a kiedy włączyłem telefon po konferencji, to nawet nie byłem w stanie ogarnąć wszystkich numerów, z których do mnie dzwoniono. Potem udałem się od razu na trening z drużyną i wróciłem do domu. Nie miałem okazji czytać żadnych komentarzy, ale to, co pan mówi, wcale mnie nie zaskakuje. Żyjemy w kraju, gdzie panuje wolność słowa, a korzystając z Internetu, każdy może powiedzieć, co mu leży na duszy. Niestety, niewielu ma odwagę powiedzieć to pod własnym imieniem i nazwiskiem, dlatego nie jestem w stanie walczyć z każdym niesłusznym oskarżeniem w moim kierunku. To tyle na temat handlowania meczami. Natomiast na zarzut bycia emerytem mam dwie odpowiedzi. Po pierwsze - słowo emeryt kojarzy mi się absolutnie pozytywnie. W naszym kraju jest kilka milionów emerytów - czy to źle? A po drugie - udowodnię na boisku, że emeryt też może grać na wysokim poziomie i strzelać bramki - nawet tym, którzy mogliby być moimi dziećmi... (śmiech).
- W lutym 2009, po tym jak prokuratura postawiła panu zarzuty korupcyjne, Lech najpierw pana bezterminowo zawiesił, a potem rozwiązał kontrakt. Jak teraz wygląda sytuacja? Czy przed podpisaniem umowy został pan przez klub formalnie "odwieszony"?
- Jestem już zmęczony wałkowaniem tego samego tematu: Wrocław, zawieszenie itp. Ale dobrze, odpowiem po raz kolejny. Po pierwsze, doprecyzujmy, że to nie Lech rozwiązał kontrakt, tylko 30 czerwca 2009 roku skończył się kontrakt pomiędzy Lechem i Piotrem Reissem. Z momentem, kiedy kontrakt przestał obowiązywać, temat zawieszenia skończył się, bo klub nie może zawiesić zawodnika innego klubu. Od samego początku nie ukrywałem, że zależy mi na jak najszybszym wyjaśnieniu sprawy i oczyszczeniu dobrego imienia. Wszystko, co zrobiłem przez ostatnie 3,5 roku od feralnego lutego 2009, z patronowaniem Akademii Reissa na czele, pozwala mi z czystym sumieniem spojrzeć na moją rolę w promowaniu piłki nożnej i sportowego trybu życia wśród najmłodszych. Z tego jestem dumny i mam nadzieję, że i pan to dostrzega.
- Prokuratorzy z Wrocławia postawili panu trzy zarzuty dotyczące udziału w ustawianiu meczów w 2004 roku. Jaki jest obecnie pana status prawny, kiedy ta sprawa się wyjaśni?
- Umówmy się kiedyś na 3-4 godziny, to porozmawiamy o tych trzech zarzutach na bazie konkretnych materiałów. Może sam pan będzie chciał ocenić, co wynika z materiału dowodowego odnośnie do mojej osoby i nie będzie się opierał na wybranych fragmentach cytowanych w Internecie. Natomiast jeśli chodzi o termin wyjaśnienia sprawy... No cóż, chciałbym, aby to było jak najwcześniej, ale liczę się, że może to potrwać jeszcze kilkanaście miesięcy.
- Przez ostatnie dwa miesiące trenował pan sam. To wystarczy, by z marszu wejść do drużyny i grać w Ekstraklasie?
- Nie wystarczy. Zarówno ja, jak i sztab szkoleniowy zdajemy sobie z tego sprawę. Nie jest to jednak kwestia wydolności, którą mam po tylu latach treningu wyborną, ale znajomości obecnej taktyki drużyny i jej niuansów w sytuacji na boisku. Potrzebuję na to 2-3 tygodni.
- Pomijając pana status prawny, co 40-letni piłkarz może dać Lechowi?
- Rozumiem, że chciałby pan mi pogratulować wreszcie podpisania kontraktu? Bo trudno cały czas rozmawiać na temat "statusu prawnego". 40-letni piłkarz może dać każdemu klubowi swoje doświadczenia z ponad 20 lat kariery, podzielić się wzorcami z lig, w których występował - w moim przypadku z Bundesligi - oraz strzelić lub asystować przy kilku bramkach, które w ostatecznym rozrachunku będą decydowały o mistrzostwie Polski dla Lecha Poznań.
Zarzuty wobec Reissa
Zatrzymany 2 lutego 2009 r. Piotr Reiss ma postawione trzy zarzuty:
1) W maju 2004 r. wspólnie z innymi osobami miał przyjąć co najmniej 100 tys. zł za to, że Lech nie podejmie rywalizacji w meczu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki.
2) W czerwcu 2004 r. wspólnie z innymi osobami miał przyjąć korzyść majątkową w wysokości 34 tys. dol. za to, że Lech wygra z Górnikiem Polkowice. Pieniądze miały pochodzić od działaczy Świtu, który walczył z Polkowicami o utrzymanie. Wcześniej ofertę Lechowi miał złożyć zespół z Pol-kowic, ale została ona przebita.
3) Miał nakłaniać zawodników Górnika Polkowice do wręczenia zawodnikom Lecha Poznań korzyści majątkowej - co najmniej 150 tys. zł - w zamian za odpuszczenie przez Lecha meczu z Górnikiem.
(Źródło: www.pilkarskamafia.blogspot.com)