- Przyznam, że trochę stęskniłem się za taką robotą, chociaż piłka w ostatnim czasie zeszła w moim życiu na dalszy plan. Wiązało się to z ciężkim stanem zdrowia matki mojej żony. To właśnie jej poświęcaliśmy jak najwięcej czasu - zdradza nam były szkoleniowiec warszawskiej Legii.
"Super Express": - Zdziwiła pana oferta z Polonii Bytom?
Jan Urban: - Nie ukrywam, że tak. W piątek zadzwonił prezes Damian Bartyla. Spotkaliśmy się i szybko doszliśmy do porozumienia. W Polonii będę do końca roku. Później, jeśli wszystko będzie OK, podpiszemy kontrakt na dłużej.
- To po przegranym 0:1 meczu z Polonią Bytom został pan zwolniony z Legii...
- Nie przywiązuję do tego większej wagi, zadry w sercu nie mam. To nie Polonia mnie zwolniła, zadecydowała seria kiepskich wyników. Wcześniej przegraliśmy też z Odrą.
- Był czas, aby spokojnie porozmawiać z drużyną?
- Do zespołu dołączyłem w Krakowie, w piątek wieczorem, kiedy chłopcy siedzieli już w pokojach. Porozmawialiśmy dopiero na śniadaniu. Oczywiście nie było czasu na głęboką analizę, ale skład ustalałem ja, i udało się. Jest bardzo ważne zwycięstwo na wcale niełatwym terenie rywala. Cracovia miała sporego pecha w tym meczu, w ataku prezentowała się nieźle. Gdybyśmy zremisowali, też bylibyśmy zadowoleni.
- Jak będzie wyglądał najbliższy tydzień Jana Urbana?
- Przede wszystkim chcę poznać lepiej drużynę. Spróbuję też jak najszybciej ściągnąć mojego asystenta Kibu. Na jakieś większe zmiany się nie zanosi, bo Polonia ma ograniczone możliwości finansowe. Dobrze jednak, że mam komfort pracy po zwycięstwie nad Cracovią.