Damian Kądzior

i

Autor: Cyfrasport Pomocnik Piasta Gliwice, Damian Kądzior

Poznańska lokomotywa kontra gliwicki ścigacz na finiszu ekstraklasy. Damian Kądzior bije rekordy i wciąż chce więcej

2022-05-07 10:07

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że w obecnym sezonie niewiele dobrego zdarzyć się może w ekstraklasie dla Piasta. Seria jedenastu meczów bez porażki sprawiła jednak, że gliwiczanie są dziś blisko czwartego miejsca w tabeli, dającego prawo gry w pucharach. I mogą mieć też znaczący wpływ na losy tytułu, bo w niedzielę o 17.30 zagrają z Lechem. - Lech na wyjazdach nie jest tak silny, jak u siebie. A my gramy o własne marzenia – tłumaczy w rozmowie z „Super Expressem” Damian Kądzior, który właśnie został rekordzistą ekstraklasy w... szybkości boiskowego sprintu.

Super Express: - Niesamowity jest wasz wiosenny dorobek punktowy. Skąd ta zmiana w porównaniu do jesieni?

Damian Kądzior: - Niesamowity, prawda? Po jesieni mieliśmy do czwartego w tabeli Radomiaka dwanaście punktów straty i musieliśmy patrzeć za plecy, na rywali ze strefy spadkowej. Ale zimą drużyna mega się scaliła i wiosną idziemy ramię w ramię z drużynami walczącymi o mistrzostwo. Tylko Raków zebrał w tej rundzie więcej punktów od nas!

- W niedzielę możecie pomóc Rakowowi, odbierając punkty Lechowi. Dacie radę?

- Wiadomo, jak ważny dla Lecha – w stulecie klubu – jest mistrzowski tytuł, i jak znakomity to klub: z wielkim budżetem i szeroką kadrą. My z pokorą podchodzimy do każdego przeciwnika, tym bardziej do takiego. „Kolejorz” jest na własnym stadionie megagroźny i skuteczny, ale na wyjazdach już nie jest tak silny. Nie patrzymy jednak na innych – patrzymy na siebie, bo przecież każdy z nas chce jeszcze więcej, niż ugraliśmy wiosną do tej pory. Gramy o własne marzenia, czyli o puchary.

- Nie wszystko w tej grze jednak zależy od was...

- Owszem. Nie mamy wpływu na Lechię, która na razie wyprzedza nas o trzy punkty. Mamy za to wpływ na samych siebie. Zdobądźmy w ostatnich trzech kolejkach 9 punktów - mam przeczucie, że jeśli tak się stanie, będziemy się cieszyć na mecie. A nadzieję na komplet zwycięstw mam: fajnie się prezentujemy. Nawet kiedy nam nie szło, kiedy graliśmy słabszy mecz, udawało się nam go wygrać. Ostatnie spotkanie z Wartą też właściwie „przepchnęliśmy charakterem”, bo nie było wybitne w naszym wykonaniu. Dlatego jestem dumny z zespołu tej wiosny.

To najszybszy piłkarz w ekstraklasie! Nie zgadniesz, jaki zmierzono mu rekordowy wynik

- Z siebie też pan może. Właśnie został pan rekordzistą ekstraklasy w... boiskowym sprincie, osiągając niemal 35,5 km/h. Wiedział pan, że taki z pana „ścigacz”?

- Generalnie nie przywiązuję wagi do tego typu statystyk, ale ta zaintrygowała nie tylko mnie. Nigdy dotąd nie osiągałem takiego wyniku. Raz zdarzyło mi się w okresie gry w Dinamie Zagrzeb, że zmierzono mi prędkość sprintu zbliżoną do 34 km/h. Ale generalnie ja w swej grze bazuję na nieco innych elementach, niż tylko sama szybkość. Najlepiej czuję się z piłką przy nodze.

- Miernik się pomylił?

- Nie wiem, czy taki rezultat rzeczywiście jest realny w moim przypadku. Owszem, sporo pracuję z naszym niezastąpionym klubowym trenerem przygotowania fizycznego, Tomkiem Strancem nad moją dynamiką, ale w trakcie testów wykonywanych w klubie nawet nie zbliżałem się do takiej prędkości! Są w drużynie zawodnicy osiągający w nich lepsze wyniki – Michael Ameyaw czy Michał Pyrka. Z drugiej strony – czym innym są testy szybkości wykonywane w hali i bieganie sprintów na boisku treningowym, a czym innym – sytuacja meczowa. Na boisku dochodzi jeszcze element, który ja nazywam „chciejstwem”, czyli głodem zdobycia bramki. O mnie nigdy w karierze piłkarskiej nie mówiono, że jestem bardzo szybki, ale w konkretnej sytuacji meczowej człowiek jednak potrafi przełamać bariery w nim tkwiące. Sytuacji w meczu z Wartą, w której zmierzono mi ten rekord, zupełnie nie potrafię skojarzyć. Pamiętam za to spotkanie z Termalicą, jeszcze w barwach Górnika, przed moim wyjazdem za granicę. Wyszliśmy wtedy z Maćkiem Ambrosiewiczem z kontrą „dwóch na jednego” i to rzeczywiście były zupełnie niezwykły sprint w naszym wykonaniu. To jest właśnie owo „chciejstwo”.

Fatalne wiadomości dla kibiców reprezentacji Polski! Zareagował nawet rzecznik PZPN

Ariel Mosór

i

Autor: Cyfrasport Obrońca Piasta Ariel Mosór z Legią był mistrzem Polski

- W szatni była „szydera” z rekordu?

- Pośmialiśmy się trochę na jego widok, to prawda. Najgłośniej śmiał się chyba Ariel Mosór: „Wujek, przecież ty jesteś raczej Pan Piłkarz, a nie Pan Sprinter!”.

- Czemu „wujek”?

- Tak mnie czasem nazywa, ze względu na dzielącą nas różnicę wieku. Nie ma w tym jednak żadnej złośliwości. Mamy bardzo dobry kontakt na co dzień, również poza boiskiem. Od samego początku dzielimy pokój na każdym wyjeździe, złapaliśmy „flow”. Wziąłem go pod swoje skrzydła i serce się raduje, że robi regularne postępy. Nie ma co „pompować” chłopaka, ale faktem jest, że przekornie powtarzam mu często: „odkąd jesteś w pokoju ze mną, rozwijasz się”. Często rozmawiam też o Arielu z Piotrkiem, jego ojcem, który też przecież był świetnym ligowcem.

- Prawdziwy czy nie – rekord jest rekordem. Fajna sprawa?

- Superfajna. Będzie czym się pochwalić dzieciom. Jeszcze ich co prawda... nie mam, ale od dawna zbieram wycinki prasowe na swój temat i tego typu ciekawostki też. Niech wiedzą, że tato kiedyś dobrze grał w piłkę!

Sonda
Czy Lech Poznań zdobędzie mistrzostwo Polski w sezonie 2021/2022?
Najnowsze