Kozuki do Europy przyjechał ledwie dwa lata. Dopiero na Starym Kontynencie uczył się najpierw angielskiego, a potem – ponieważ szukał szczęścia za naszą zachodnią granicą – również niemieckiego. W obu tych językach dogaduje się już poprawnie. Teraz, po przeprowadzce do Zabrza (wypożyczenie do końca grudnia tego roku z prawem pierwokupu), próbuje też przyswajać język polski.
Próbkę efektów tych lekcji kibice Górnika dostali po sobotnim spotkaniu z Jagiellonią. Dla Kozukiego był to czwarty występ na ligowych boiskach, ale pierwszy w wyjściowym składzie. Spędził na murawie godzinę, a Górnik pokonał dotychczasowego lidera 2:1. Po końcowym gwizdku zabrzanie dziękowali kibicom na każdej z trzech funkcjonujących już trybun.
Najdłużej świętowanie trwało pod sektorami zajmowanymi przez Torcidę. I tutaj do pierwszego szeregu „wypchnięty” został właśnie 23-letni Japończyk. Domagali się zresztą tego sami fani, skandując hasło „Tsubasa”. To oczywiście sympatyczne nawiązanie do japońskiego serialu animowanego z lat 80., którego bohaterem był kapitan piłkarskiej drużyny Nankatsu, Tsubasa Ohzora.
Kozuki w pierwszym momencie był nieco speszony sytuacją. Z pomocą pospieszył Lukas Podolski, podpowiadając słowa, które Japończyk powinien wykrzyczeć do kibiców. Okazało się, że ten zna je doskonale. „Kto wygrał mecz?” - krzyknął Kozuki do Torcidy, a ta – ku jego radości – odpowiedziała gromko, i to trzykrotnie, „Górnik”.