Piątkowy finał Pucharu Polski Cracovia - Lechia Gdańsk (3:2 po dogrywce) miał niezwykle emocjonujący przebieg. Najpierw na prowadzenie wyszli biało-zieloni i to oni przeważali w pierwszej połowie. Po zmianie stron sytuacja diametralnie się zmieniła i Cracovia doprowadziła do wyrównania. Gdy w końcówce, grająca w osłabieniu po czerwonej kartce, Lechia znowu trafiła, wydawało się, że jest po zawodach. Chwilę później "Pasy" znowu jednak zadały cios i doszło do dogrywki. W samej końcówce dodatkowych 30 minut gry decydującego gola strzelił Mateusz Wdowiak i cała ławka Cracovii, w tym Michał Probierz, eksplodowała z radości. Gdy sędzia Paweł Raczkowski zagwizdał po raz kolejny, to w obozie krakowian zapanowała niepohamowana euforia.
Paulina Baranowska, sędzia Pucharu Polski. Piękna sędzia przykuwała uwagę kibiców podczas finału
Michał Probierz po zakończeniu meczu wziął udział w tradycyjnej konferencji prasowej. Trener Cracovii nie ukrywał, że plan na pierwszą połowę był zdecydowanie inny. - Zaczęliśmy to spotkanie nerwowo, mieliśmy wiele strat. Lechia zabezpieczyła boki, sprokurowaliśmy sami sobie bramkę, przypomniał mi się początek sezonu - ocenił trener "Pasów". Chwilę później popisał się charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru i niejako zdradził szczegóły swoich zarobków i umowy z prezesem Januszem Filipiakiem.
- Za to profesor płaci trenerowi, żeby coś zmienić w przerwie. Od początku drugiej połowy narzuciliśmy swój agresywny styl gry i to przyniosło efekt - stwierdził z uśmiechem na ustach Michał Probierz. - Byłem na pogrzebie wielkiego kibica Cracovii Jerzego Pilcha, razem z redaktorem Stefanem Szczepłkiem. Gdy straciliśmy drugiego gola przypomniały mi się słowa Pilcha, że jak Cracovia ma przegrać mecz to go przegra. Mogliśmy ten mecz rozstrzygnąć w normalnym czasie gry. Ostatecznie dośrodkowania zdecydowały o naszym zwycięstwie - dodał już poważniej Probierz.