Aż 9 z 13 goli, które Legia strzeliła w tym sezonie, padło ze stałych fragmentów gry (4 rzuty wolne, 3 rzuty rożne, 2 rzuty karne). W meczu z Górnikiem warszawiacy też przełamali żelazną obronę rywali dzięki dwóm znakomitym wrzutkom w pole karne Tomasza Kiełbowicza z rzutów wolnych. Wcześniej, mimo wyraźnej przewagi, byli zupełnie bezradni.
- Całe szczęście, że mamy "Kiełbika" i jego świetnie ułożoną lewą nogę - odetchnął po meczu trener Maciej Skorża.
Po trzech wyjazdowych zwycięstwach (dwa w lidze i jedno w pucharze) Legia miała potwierdzić również na własnym stadionie, że kryzys ma za sobą. Od początku spotkania gospodarze walili jednak w mur doskonale zorganizowanej defensywy Górnika. Na dodatek po przerwie do siatki "wojskowych" trafił Daniel Sikorski - syn Witolda Sikorskiego, który w latach 1979-87 grał w Legii i strzelił dla niej 24 gole.
- Górnik potwierdził, że nie przypadkiem zajmuje wysokie miejsce w tabeli. Dzięki świetnej organizacji gry ograł mistrza i wicemistrza kraju (Lech i Wisłę - red.) i my też długi czas łamaliśmy sobie na ich defensywie zęby - docenił klasę rywala trener Skorża.
Legia nie poddała się i zażarcie nacierała, a cofnięty do rozpaczliwej defensywy Górnik był w coraz większych opałach. Wreszcie między 88. a 90. minutą dwie wrzutki Kiełbowicza na bramki zmienili Miroslav Radović i Bruno Mezenga. Już po raz trzeci w tym sezonie legioniści zaimponowali na własnym boisku wolą walki, wyszarpując rywalom zwycięstwo w ostatnich minutach.