"Super Express": - Przed panem chyba najtrudniejsza runda w karierze?
Radoslav Latal: - Najtrudniejszą przeżywałem rok temu, gdy broniliśmy się przed spadkiem. Wtedy były nerwy! Ta runda będzie dużo spokojniejsza.
- Może dzięki temu wiosną będzie pan więcej się uśmiechał?
- Faktycznie, ludzie czasem zwracają mi uwagę, że za mało się uśmiecham, szczególnie w trakcie meczów. Taki już jestem, taki sam byłem na boisku, czyli agresywny. Podobno im człowiek starszy, tym łagodniejszy, ale u mnie to nie działa, a doskonale o tym wie moja żona (śmiech). Bardzo przeżywam porażki, moja rodzina wie, że po przegranym meczu lepiej do mnie nie podchodzić, dlatego od razu kładę się spać. Na drugi dzień mi przechodzi.
- Legia jest faworytem do zdobycia mistrzostwa?
- Tak. W Warszawie dokonali mocnych transferów, wzięli jednych z najlepszych piłkarzy w Polsce i wiedzą, że muszą zdobyć mistrzostwo. U nas jes inaczej - nie myślimy o tytule mistrzowskim, a tylko o najbliższym meczu. Oczywiście, chcemy wygrać ligę, ale wszystko rozstrzygnie się po podziale punktów. Zauważcie, jaką mam drużynę. Dla wszystkich piłkarzy, z wyjątkiem Kamila Vacka i Patrika Mraza, to będzie nowa sytuacja. Po raz pierwszy będą grali o taką stawkę i nie wiem jak będą się zachowywali.
- A propos Vacka. Pojedzie z kadrą Czech na finały EURO 2016?
- Rozmawiam z trenerem Pavlem Vrbą i myślę, że pojedzie. Kilku reprezentacyjnych zawodników zmieniło kluby, a to nigdy nie jest łatwe na pół roku przed dużym turniejem. Jeśli Vacek będzie w takiej formie jak jesienią, to będzie na Euro.
- Dzięki panu i Vackowi zmieniło się postrzeganie polskiej ligi w Czechach?
- Przyjście Kamila do Piasta to była dla czeskich mediów bomba, bo nikt nie spodziewał się, że piłkarz z takim CV może przejść do Polski. Potem opowiadał mediom, że to był strzał w dziesiątkę, zachwalał poziom i infrastrukturę. Czesi zmienili stosunek do polskiej piłki, bo wcześniej mało się o niej pisało.
- Kto może być kolejnym kadrowiczem z Piasta?
- Może Radosław Murawski? To bardzo dobry piłkarz, a przez ostatnie pół roku zrobił duży postęp. Teraz w sparingach grał świetnie i widać, że czeka go duża przyszłość.
- Wielu kibiców zarzuca panu, że stawia pan głównie na obcokrajowców.
- Chcielibyśmy mieć w składzie więcej Polaków, ale to trudne do realizacji ze względu na finanse. W tym okienku miałem kilka nazwisk na liście, ale niestety nie stać nas na nich. Taki jest rynek, Polacy są drodzy. Musimy szukać graczy podobnej jakości, ale za granicą, bo są dużo tańsi.
- Myślał pan, by ściągnąć do Gliwic swojego syna Radoslava junior?
- Syn ma 18 lat, gra w młodzieżowej reprezentacji, idzie podobną drogą do mojej, ale trudno powiedzieć, czy zrobi karierę. Obecnie występuje w Sigmie Ołomuniec, wcześniej był na testach w HSV. Gra w pomocy, jest szybki, choć nie umie bronić (śmiech). Ale o kupieniu go nie myślałem.
- Stosuje pan jakieś specjalne metody motywacyjne?
- Piłkarze sami je wymyślają! Jeśli ktoś wypadnie słabiej podczas treningu, czy meczu, to potem musi zaśpiewać przed całym zespołem piosenkę. Nikt nie chce tego robić. Ponadto najsłabszy zawodnik na treningu musi powiedzieć głośno: "jestem najgorszym piłkarzem w Polsce". Chętnych, rzecz jasna, nie ma zbyt wielu, dlatego wszyscy starają się na maksa.