Rafał Augustyniak

i

Autor: Cyfrasport Rafał Augustyniak

Gorszące sceny na koniec finału

Rafał Augustyniak o wydarzeniach w Pucharze Polski. "Trzeba zachować się z klasą"

2023-05-03 2:01

Mimo że Legia niemal przez cały finał z Rakowem grała w osłabieniu, to jednak zdołała doprowadzić do dogrywki. Szalę na swoją korzyść przechyliła w konkursie rzutów karnych i w efekcie zdobyła Puchar Polski. Po ostatnim karnym doszło do gorszących scen, gdy Filip Mladenović uderzył rywali. Obrońca Legii Rafał Augustyniak odniósł się do zachowania kolegi z zespołu. Powiedział także, w którym momencie uwierzył w to, że warszawski zespół może pokonać lidera ekstraklasy.

- Co czujesz po zdobyciu Pucharu Polski?

Rafał Augustyniak (obrońca Legii Warszawa): - Bohaterem jest cała drużyna. Od czwartej minuty graliśmy w dziesięciu. Za tę robotę, którą wykonaliśmy na boisku, to wszyscy są bohaterami. Wszyscy razem się cieszymy.

- Czy grając w dziesięciu jest większe skupienie?

- Jak się gra w dziesięciu, to jest większa koncentracja, bo jeden za drugiego walczy jeszcze bardziej. Wiadomo, że przeciwnik ma jednego zawodnika więcej i trzeba od siebie dołożyć więcej niż zawsze. Po czerwonej kartce pomyślałem, że rozstrzygnie się to w rzutach karnych. I tak się skończyło.

- Łatwiej się karne strzela czy ogląda?

- Chyba strzela, bo jest większy stres. Mieliśmy to szczęście, że strzelaliśmy jako pierwsi i za każdym razem trafialiśmy. Na treningu cała drużyna ćwiczyła karne. I każdy strzelił. Szacunek, że każdy strzelił.

- Po ostatnim karnym zrobiło się gorąco. Co widziałeś?

- Tylko filmiki do mnie dotarły. Jak schodziłem do szatni to widziałem, że jakaś awantura była w tunelu. Na pewno nie można się tak zachowywać. Jedynie można przeprosić Raków. Nie wiem, co się tam wcześniej wydarzyło. Jak ta cała sytuacja wyglądała. Tak naprawdę widziałem, że Mladen kogoś uderzył. Na pewno tak nie można. Trzeba z klasą się cieszyć, a nie takie rzeczy wyprawiać. Ale to też nie moja rola, żeby to oceniać.

- To był mecz pełen prowokacji.

- Cała ławka Rakowa emocjonalnie reaguje na każde wydarzenie na meczu. Tak samo było w Warszawie, gdy wygraliśmy z nimi 3:1. Tak samo było teraz od pierwszej minuty. Nie wiem czemu, ale tam wszyscy wyskakują, próbują zrobić jakieś widowisko poza boiskiem. Też tak nie wypada, aby każdy tak reagował. Wiadomo, że trener może stać, czy asystent, a nie cała drużyna i nagle doskakują do siebie.

- Co myślisz o tym, co zrobił Filip Mladenović, który dwa razy uderzył piłkarzy Rakowa w twarz?

- Powiedziałem wcześniej, że to nie przystoi. Po zwycięstwie trzeba zachować się z klasą i takich rzeczy nie wyprawiać. Wiadomo, że ja nie jestem od oceniania tego. To mi się na pewno nie podobało osobiście. Zobaczymy, jak to dalej będzie wyglądać.

- Czy Mladenović jest takim piłkarzem, który przeprosi tych zawodników? Zadzwoni, napisze smsy?

- Mam nadzieję, że tak zrobi, bo nigdy nie będę uważał za stosowne takiego zachowania, że ktoś uderzy drugiego zawodnika na boisku. To jest sport. Raz wygrywasz, raz przegrywasz. Trzeba zawsze zachować się z klasą. Jak przegrasz, trzeba podać rękę, jak wygrasz to samo. Myślę, że to jest sportowy duch. Ale bić się na boisku tak naprawdę, to nie wypada.

- W którym momencie uwierzyliście, że mimo gry w osłabieniu możecie zdobyć Puchar Polski?

- Myślę, że w przerwie był taki przełomowy moment. Było widać, że cała drużyna idzie w jednym kierunku. Jest skonsolidowana. Porozmawialiśmy sobie w przerwie i uwierzyliśmy. Też mi się tak wydawało z boiska. Gdy dostaliśmy czerwoną kartkę, to powiedziałem sobie, że musimy to rozstrzygnąć po rzutach karnych. I tak też się stało.

Sonda
Czy Raków Częstochowa zdobędzie tytuł mistrza Polski?
PKO Ekstraklasa Raport 1.05
Najnowsze