Vladan Kovacević

i

Autor: Cyfrasport Vladan Kovacević może być w przyszłości bohaterem głośnego transferu

Ekstraklasowe zaległości

Raków doczołgał się na fotel lidera. Vladan Kovacević niepokonany od ponad 400 minut

2022-10-06 22:46

Piłkarzom Rakowa u progu sezonu marzyły się mecze o stawkę, rozgrywane w czwartkowe wieczory. Mieli oczywiście wówczas nadzieję, że będą to spotkania w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy, od której dzieliły ich ostatecznie być może sekundy... Podopieczni Marka Papszuna są jednak na dobrej drodze, by w kolejnej pucharowej edycji znów powalczyć o ten cel. Odrabiając zaległości z lipca, w ostatnich sekundach strzelili w Gliwicach zwycięską bramkę, co pozwoliło im na „zluzowanie” dotychczasowego przodownika tabeli, czyli szczecińskiej Pogoni.

Piast – zresztą zgodnie z obawami Waldemara Fornalika – nie mógł skorzystać z usług Kamila Wilczka i Damiana Kądziora; obu z gry wyeliminowały urazy. Już na starcie więc częstochowianie, porównując argumenty ofensywne rywali, zdawali się mieć – przynajmniej na papierze – znaczną przewagę. Mowa choćby o Fabianie Piaseckim, któremu przecież gliwicki stadion kojarzy się choćby z nagrodą za „Bramkę sezonu 2021/22”. Ale i za plecami rosłego snajpera częstochowianie mieli potężną siłę: Iviego Lopeza i Bartosza Nowaka. Obaj w pierwszych 20 minutach sprawdzili czujność defensywną gliwiczan. Była odpowiednia: strzał pierwszego został przez obrońców skierowany na róg, uderzenie drugiego sparował František Plach.

Poza tymi dwiema sytuacjami, emocji w tej odsłonie było bardzo niewiele. Starczyło więc czasu, by – między kolejnymi niecelnymi podaniami i akcjami z obu stron kończącymi się na linii „szesnastki” - policzyć, że po 138 dniach od poprzedniego występu wrócił na ligowe boiska Tomaš Petrašek. To zawodnik o najdłuższym z obecnej kadry Rakowa stażu w tym klubie; nic zatem dziwnego, że – wyleczywszy kontuzję i odzyskawszy możliwość gry o punkty – odzyskał też kapitańską opaskę częstochowskiej ekipy. Nie był to jednak powrót szczęśliwy: w doliczonym czasie spotkania ukarany został drugą żółtą kartką i parę minut wcześniej niż koledzy powędrował do szatni.

Druga część gry – chyba niespodziewanie dla wszystkich na stadionie – przyniosła świetne okazje głównie Piastowi. Już w 49 min Jorge Felix w sytuacji „jeden na jeden” dał Vladanowi Kovaceviciowi szansę na skuteczną interwencję i przedłużenie trwającej już w tym momencie 360 minut serii bez straty gola (w momencie końcowego gwizdka przekroczył 400 minut „na zero”). Chwilę potem golkiper przyjezdnych równie dobrze zareagował na strzał Grzegorza Tomasiewicza. Kiedy po godzinie gry nieznacznie chybił Michał Chrapek, kibice gospodarzy uwierzyli, że bezbramkowy remis wcale nie musi być w tym spotkaniu szczytem marzeń ich i ich ulubieńców. Ostatecznie jednak zabrakło Piastowi kogoś, kto postawiłby „kropkę nad i”.  Tymczasem Raków - niczym rasowy killer - trafił gospodarzy w najmniej spodziewanym momencie: w ostatniej z ośmiu doliczonych minut, i to grając w osłabieniu!

Piast Gliwice – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)

0:1 Tudor 90+10 min

Sędziował Krzysztof Jakubik. Widzów 3017.

Piast: Plach – Mokwa, Mosór, Czerwiński, Katranis (87. Holubek) – Tomasiewicz, Dziczek, Hateley ż, Chrapek, Jorge Felix – Sappinen (78. Toril)

Raków: Kovacević – Racovitan (78. Sorescu), Petrašek ż/ż/cz, Svarnas – Tudor, Koczerhin ż (64. Berggren), Papanikolaou, Kun – Nowak (64. Wdowiak), Ivi Lopez (90. Szelągowski) – Piasecki (78. Gutkovskis)

Sonda
Czy Marek Papszun sięgnie z Rakowem po mistrzostwo w sezonie 2022/23?
PKO Ekstraklasa Raport odcinek 7
Najnowsze