"Super Express": - Dobrze cię widzieć w świetnej formie. Figura jak u modelki, a przecież niedawno miałeś 10 kilo nadwagi. Jak to możliwe, że doświadczony piłkarz tak się zapuścił i co się stało, że szybko odzyskałeś sylwetkę?
Sebastian Mila: - Zaczęło się od kontuzji Nie mogłem trenować, a to powoduje niebezpieczeństwo złapania kilogramów. Myślałem, że będzie tak jak kiedyś: nawet jak w godzinę przytyję "sto kilo", to w następne pół godziny je zrzucę. Niestety, człowiek coraz starszy, więc organizm już tak szybko sobie nie radzi. To nie tak, że się obżerałem. Nie pilnowałem po prostu godzin posiłków i kalorii. Lubię makaron, więc mogłem go jeść na śniadanie, obiad i kolację. A tak być nie powinno. Teraz śniadanie to płatki i jogurt zero procent. Nie jest to smaczne, ale z owocami da się zjeść (śmiech). Odstawiłem słodycze, alkoholu nie piję. Dzięki współpracy z dietetyczką Śląska i poświęceniu mojej żony w kuchni doszedłem do siebie. Wcześniej w żartach koledzy porównywali mnie do Pavla Horvatha z Viktorii Pilzno. Dobry gracz, ale wygląda, jakby ważył 200 kg. Na szczęście już go nie przypominam (śmiech).
Janusz Korwin-Mikke w młynie kibiców Piasta Gliwice [ZDJĘCIA]
- Między innymi dzięki tobie Śląsk znów jest w czołówce. A co to będzie jak wróci Marco Paixao
- Mój pobyt w Śląsku to sinusoida. Raz dobrze, raz źle. Wychodzi na to, że ten sezon będzie dobry, bo poprzedni był zły. A Paixao? Lubię Marco, jego gole dały nam wiele punktów, a mnie wygraną w zakładzie. W poprzednim sezonie założyłem się z dziennikarzem Polsatu, Bożydarem Iwanowem. Stawiałem, że Marco strzeli co najmniej 8 goli. Bożydar dzwonił w trakcie sezonu i przypominał, że chodzi tylko o ligowe trafienia, ale i tak już po trzech miesiącach zakład był rozstrzygnięty. Stawką było to, że Bożydar weźmie udział w naszym treningu w koszulce Śląska. Jeszcze do tego nie doszło, ale mam nadzieję, że w końcu się doczekamy.
- Ty i bracia Paixao to teraźniejszość Śląska. A są w klubie gracze, którzy będą rządzić po was?
- Maciej Pałaszewski. Pomocnik, 16 lat, "ósemka". Boże, gdy byłem w jego wieku, to tylko mogłem pomarzyć, żeby umieć tyle co on. Jest bezczelny, w pozytywnym sensie. Czasem człowiek ma ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu, tak nas zaskakuje. Chce piłkę, na zasadzie "daj mi ją, bo ja wiem, co z nią zrobić". To przyszłość Śląska i No, może na razie na tym poprzestanę, żeby go nie zagłaskać.
- Po zwycięskim golu z Łęczną w ostatniej minucie przebiegłeś kilkadziesiąt metrów. To był chyba twój życiowy sprint
- Plan był taki, żeby dobiec do naszej ławki rezerwowych, ale dotarłem tam w kilka sekund i stwierdziłem, że to za krótko. Chciałem cieszyć się dłużej, więc popędziłem dalej. Próbował mnie dopaść Mariusz Pawełek, który przyznał, że zamierzał mnie powalić jak w futbolu amerykańskim, ale bał się, że doznam kontuzji. Gdybym miał te 10 kg więcej, to padłbym w połowie sprintu. To był piękny moment i mam nadzieję, że w Śląsku jeszcze wiele takich przede mną .
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail