"Super Express": - Skąd pomysł, aby przed Świętami Bożego Narodzenia wybrać się na kilkudniowy urlop w polskie góry?
Sebastian Mila (34 l., Lechia Gdańsk): - Zawsze w czerwcu wspólnie z Tomkiem Wieszczyckim i grupą znajomych jeździmy na ryby na Mazury. To jest taki nasz rytuał. Teraz nie chcieliśmy czekać cały rok na kolejny wyjazd, więc wybraliśmy się do Zakopanego. Nigdy nie spędzałem tutaj urlopu. Poza tym chciałem w końcu poznać nasze Tatry. Zdradzę, że w poprzednich latach jeździłem w Alpy.
- Przypadły ci do gustu wędrówki po górach?
- Są męczące i to nawet bardzo. Trzeba się zmobilizować. Jednak widoki są tak cudowne, że wszystko wynagradzają. Był zatem Kasprowy Wierch, Gubałówka, byliśmy nad Morskim Okiem. Naprawdę warto to zobaczyć. W Zakopanem dało się już poczuć atmosferę świąt.
- Jakie znaczenie mają dla ciebie Święta Bożego Narodzenia?
- Zawsze były dla mnie mega wyjątkowe. Uwielbiam ich rodzinną atmosferę, cały ten zgiełk związany z przygotowaniami. Wtedy wszyscy się widzimy, nikt nie jest zabiegany, nigdzie się nie spieszy. Podczas Wigilii i Świąt wszyscy się relaksują po tym szaleństwie przygotowań. Każdy jest wyluzowany, spokojny, bo można posiedzieć w domu i porozmawiać z bliskimi. Wydaje mi się, że przez cały rok wszyscy właśnie czekają na ten moment. Magia Świąt to także dla mnie wspólnie śpiewanie kolęd. Choć akurat tutaj nie mam zdolności wokalnych.
- Uczestniczysz w ogóle w przygotowaniach do Wigilii?
- U nas obowiązuje podział ról (śmiech). Każdy ma zadanie do wykonania. Wspólnie z córką Michalinką odpowiadamy za ubranie choinki. W tym roku zrobiliśmy to bardzo wcześnie, bo już 1 grudnia. Nie mogliśmy się po prostu doczekać tej świątecznej atmosfery. Wiszą na niej ozdoby, które przygotowała właśnie moja córka. Wprawdzie nie pomagam w smażeniu karpia, czy gotowaniu bigosu, ale... Jest jedna potrawa, przy której konsumpcji mogę pobić wszelkie rekordy. To pierogi z kapustą i grzybami. Kiedy siadam do stołu to jem bez opamiętania (śmiech).
- Jakie masz plany na Sylwestra i Nowy Rok?
- Po Świętach zabieram rodzinę i jedziemy do Barcelony. Byliśmy tam w ubiegłym roku i bardzo nam się spodobało. Nie zdążyliśmy wszystkiego zobaczyć dlatego teraz wracamy do Katalonii. Wtedy nawet udało nam się obejrzeć z trybun mecz z Espanyolem. W tym roku nie trafi nam się jednak żadne spotkanie na żywo. Ale myślę, że i tym razem nie obędzie się za to bez obowiązkowej wyprawy na stadion Camp Nou i do klubowego muzeum.
- Na koniec piłkarski wątek: czujesz niedosyt, że Lechia nie została mistrzem jesieni?
- Wicelider to dobra pozycja wyjściowa na przyszły rok. Jesteśmy zadowoleni, że wciąż pozostajemy w grze oto najważniejsze trofeum w Ekstraklasie. Z niecierpliwością czekamy na dalszą część rozgrywek. Przed sezonem ustaliliśmy sobie cel. Jest jasny i klarowny, choć wiemy, że trudny do zrealizowania. Jednak chcemy to osiągnąć, zrobić to dla naszych kibiców. Widać po nas, że jesteśmy zdeterminowani.