Nagła śmierć 24-letniego piłkarza. Szokujące ustalenia dziennikarzy TVN
Informacja o śmierci Aleksandra Biegańskiego została podana przez jego klub, Kotwicę Kołobrzeg, 10 stycznia. Czy to we wpisie brata piłkarza, czy komunikacie od klubu, nie było zawartej informacji o przyczynach śmierci młodego przecież sportowca, który z racji na uprawiany zawód powinien być okazem zdrowia. Dopiero ponad miesiąc później na jaw wyszły zaskakujące fakty na temat odejścia 24-latka. W programie „Uwaga!” stacji TVN postanowiono bliżej przyjrzeć się tajemniczej śmierci młodego piłkarza i jak się okazało, zmarł on na malarię. Jednak nie była to główna przyczyna tego, że sprawa ta trafiła do wspomnianego wcześniej programu. Rodzina zmarłego uważa bowiem, że w sprawie Aleksandra Biegańskiego lekarze nie zrobili wystarczająco dużo.
Wszystko wskazuje na to, że Aleksander Biegański zaraził się malarią, gdy przebywał na urlopie na Zanzibarze niedługo przed śmiercią. Zdaniem bliskich, lekarze ze szpitala MSWiA w Katowicach, gdzie trafił 24-latek po powrocie z wyjazdu, ignorowali jednak fakt, że zawodnik przebywał w egzotycznym miejscu. – Lekarze zignorowali podstawową przesłankę, czyli Zanzibar. Ja przychodzę i mówię im o tym Zanzibarze, a oni mnie wypraszali. To dziecko moje się broniło samo. "Mamo, ja im wszystkim mówię o tym, ale oni mnie nie słuchają" – opowiadała zrozpaczona mama piłkarza. – Podszedł lekarz i ja mu mówię o tym Zanzibarze. Lekarze powiedzieli nam, że jakby coś tam złapał, to wyszłoby to zaraz po powrocie. Wyprosili mnie i powiedzieli, że wykonują badania. Nie chcieli jednak słuchać o Zanzibarze – dodawał tata.
Afera w studiu Canal+. Trener Legii Warszawa starł się mocno z byłym sędzią. Wytknął przeszłość
Ostatecznie badania pod kątem malarii, które wykazały, że Biegański faktycznie jest zakażony, przeprowadzono w innej placówce, do której trafił po trzech dniach przebywania w szpitalu MSWiA w Katowicach. Przedstawiciele szpitala twierdzą z kolei, że informację o Zanzibarze otrzymali zbyt późno, dopiero ostatniego dnia pobytu Biegańskiego. – Informację o Zanzibarze otrzymaliśmy dopiero w trzecim dniu pobytu pacjenta w szpitalu. Serdecznie współczuję rodzinie. Będzie oświadczenie, wszystko wyjaśnimy – zapewniał dyrektor ds. lecznictwa Szpitala MSWiA w Katowicach. W oświadczeniu zawarto kolejne zapewnienie, że „placówka wdrożyła wszystkie procedury medyczne w oparciu o wywiad z pacjentem”, z czym rodzina zmarłego się nie zgadza.