Aleksander Biegański

i

Autor: Pixabay/Facebook Kotwica Kołobrzeg

Nowe informacje

Śmierć 24-letniego piłkarza wstrząsnęła kibicami w Polsce. Szokujące szczegóły tej tragedii ujrzały światło dzienne

2025-02-25 10:52

Na początku stycznia Polskę obiegła niezwykle przejmująca informacja o śmierci ledwie 24-letniego piłkarza Kotwicy Kołobrzeg, Aleksandra Biegańskiego. Początkowo nie zostało podane do publicznej wiadomości, jakie były przyczyny śmierci młodego zawodnika I-ligowego klubu. Teraz w programie „Uwaga!” stacji TVN ujawniono, że piłkarz zmarł na malarię, a bliscy zawodnika oskarżają lekarzy o zaniedbania w trakcie leczenia Biegańskiego.

Nagła śmierć 24-letniego piłkarza. Szokujące ustalenia dziennikarzy TVN

Informacja o śmierci Aleksandra Biegańskiego została podana przez jego klub, Kotwicę Kołobrzeg, 10 stycznia. Czy to we wpisie brata piłkarza, czy komunikacie od klubu, nie było zawartej informacji o przyczynach śmierci młodego przecież sportowca, który z racji na uprawiany zawód powinien być okazem zdrowia. Dopiero ponad miesiąc później na jaw wyszły zaskakujące fakty na temat odejścia 24-latka. W programie „Uwaga!” stacji TVN postanowiono bliżej przyjrzeć się tajemniczej śmierci młodego piłkarza i jak się okazało, zmarł on na malarię. Jednak nie była to główna przyczyna tego, że sprawa ta trafiła do wspomnianego wcześniej programu. Rodzina zmarłego uważa bowiem, że w sprawie Aleksandra Biegańskiego lekarze nie zrobili wystarczająco dużo.

Motor Lublin w końcu dodał gazu, pierwsza wygrana beniaminka w tym roku! Samuel Mraz wcelował w dziesiątkę [WIDEO]

Wszystko wskazuje na to, że Aleksander Biegański zaraził się malarią, gdy przebywał na urlopie na Zanzibarze niedługo przed śmiercią. Zdaniem bliskich, lekarze ze szpitala MSWiA w Katowicach, gdzie trafił 24-latek po powrocie z wyjazdu, ignorowali jednak fakt, że zawodnik przebywał w egzotycznym miejscu. – Lekarze zignorowali podstawową przesłankę, czyli Zanzibar. Ja przychodzę i mówię im o tym Zanzibarze, a oni mnie wypraszali. To dziecko moje się broniło samo. "Mamo, ja im wszystkim mówię o tym, ale oni mnie nie słuchają" – opowiadała zrozpaczona mama piłkarza. – Podszedł lekarz i ja mu mówię o tym Zanzibarze. Lekarze powiedzieli nam, że jakby coś tam złapał, to wyszłoby to zaraz po powrocie. Wyprosili mnie i powiedzieli, że wykonują badania. Nie chcieli jednak słuchać o Zanzibarze – dodawał tata.

Afera w studiu Canal+. Trener Legii Warszawa starł się mocno z byłym sędzią. Wytknął przeszłość

Ostatecznie badania pod kątem malarii, które wykazały, że Biegański faktycznie jest zakażony, przeprowadzono w innej placówce, do której trafił po trzech dniach przebywania w szpitalu MSWiA w Katowicach. Przedstawiciele szpitala twierdzą z kolei, że informację o Zanzibarze otrzymali zbyt późno, dopiero ostatniego dnia pobytu Biegańskiego. – Informację o Zanzibarze otrzymaliśmy dopiero w trzecim dniu pobytu pacjenta w szpitalu. Serdecznie współczuję rodzinie. Będzie oświadczenie, wszystko wyjaśnimy – zapewniał dyrektor ds. lecznictwa Szpitala MSWiA w Katowicach. W oświadczeniu zawarto kolejne zapewnienie, że „placówka wdrożyła wszystkie procedury medyczne w oparciu o wywiad z pacjentem”, z czym rodzina zmarłego się nie zgadza.

Najnowsze