Kiedy po niedawnym meczu z Radomiakiem jego zawodnicy usłyszeli – pełną mocnych i niecenzuralnych słów - „mowę motywacyjną” z trybun Areny Zabrze, niemiecki szkoleniowiec Górnika w równie mocnych słowach bronił podopiecznych. - Bardzo boli, kiedy ta drużyna jest stawiana w takim świetle, na jakie nie zasługuje. Powtórzę: zapieprza ta drużyna – mówił wtedy na pomeczowej konferencji prasowej sugerując, że „górnikom” łatwiej gra się z rywalami próbującymi grać w piłkę, a nie tymi kurczowo trzymającymi się defensywy.
W Częstochowie gospodarze w piłkę grać chcieli. Na dodatek robili to z dużą – to ulubione słowo Gaula – intensywnością. Trener gości to dostrzegł; podobnie jak fakt, że jego podopieczni nie byli w stanie z równie wielką intensywnością odpowiedzieć na „zaczepki” boiskowe Rakowa. - To była zasłużona porażka Górnika. Obie drużyny grały tym samym systemem, ale na każdej pozycji wyglądaliśmy słabiej w bezpośrednich pojedynkach. Nie potrafiliśmy się z przodu utrzymać przy piłce – mówił szkoleniowiec gości.
Szkoleniowiec Górnika zauważył brak tej cechy u swoich podopiecznych
Bardziej niż słabość boiskowa zaniepokoiła jednak Bartoscha Gaula słabość mentalna jego drużyny. - Nawet jeśli mamy udane odbiory piłki, pierwsza myśl u zawodników jest taka: „zagrać w poprzek lub do tyłu, by nie popełnić błędu” – analizował na pomeczowej konferencji prasowej. - Brakuje nam odwagi. W Częstochowie nie wszyscy brali na siebie odpowiedzialność w takim stopniu, jak powinni – dodawał.
Opiekun Górnika do tej pory – niezależnie od wyników – uczył swych podopiecznych właśnie odważnego futbolu. I twardo odrzucał pomysł zmiany sposobu gry na defensywny, preferujący wyłącznie oczekiwanie na błąd rywala. Ale jego słowa po spotkaniu z Rakowem mogą dawać do myślenia. - Trudno się dobrać do głowy zawodników. Samo opieprzenie nie wystarczy do nabrania odwagi. Piłkarz sam musi widzieć sens tej odwagi, czyli musi notować sukcesy na boisku – wyjaśniał. - A my może po prostu mamy zbyt wielu spokojnych chłopaków...