Wszystko zaczęło się od sytuacji z meczu Lechia Gdańsk - Piast Gliwice. Po jednym ze starć Filip Mladenović z biało-zielonych wszedł w mocną wymianę zdań z Tomem Hateleyem. Obrońca gdańszczan wykonał gest, który mógł kojarzyć się z opluciem przeciwnika. Taka ocena nie znalazła się jednak w protokole Szymona Marciniaka i sprawa rozeszła się po kościach. Tymczasem okazało się, że zakulisowe gierki rozpoczęła niedługo później Legia Warszawa. Bezpośredni rywal Lechii do mistrzostwa chciał zrobić wszystko, by zwiększyć szanse na wygraną w hicie ostatniej kolejki Ekstraklasy. Dziennikarze "Przeglądu Sportowego" ustaliły, że władze stołecznej ekipy namawiały decyzyjnych Piastem na złożenie skargi do Komisji Ligi.
Gliwiczanie, nie chcąc mieszać się w niezbyt czyste zagrywki, odrzucili tę propozycję. Przyjrzeli się jej za to działacze z Trójmiasta. Prezes Lechii Adam Mandziara nie ukrywał zaskoczenia i gniewu. - Piast potwierdził działania Legii skierowane przeciwko Mladenoviciowi. Celem ich było nałożenie kary przez Komisję Ligi na niewinnego zawodnika, co skutkowałoby znacznym osłabieniem Lechii Gdańsk na korzyść Legii. Takie postępowanie jest wręcz niewiarygodne i z pewnością będzie przedmiotem zainteresowania nie tylko PZPN, ale także UEFA i FIFA - podkreślił Mandziara "PS".
Polecany artykuł:
To kolejna afera, która wybuchła po meczu Lechia - Legia. W poniedziałek prezes Mandziara postanowił publicznie zaprotestować przeciwko postawie sędziego. Jego zdaniem Daniel Stefański w 2. minucie popełnił kardynalny błąd. Arbiter nie podyktował rzutu karnego dla biało-zielonych po interwencji ręką Artura Jędrzejczyka na linii bramkowej. Zdaniem włodarza Lechii "jedenastka" zdecydowanie się należała, a "Jędza" powinien zostać wyrzucony z boiska. Jego opinię podzieliła większa część środowiska. Prezes zapowiedział, że wystąpi do PZPN o to, by Stefański więcej lechistom nie sędziował.