Andre Martins, Legia Warszawa

i

Autor: Cyfra Sport Andre Martins

Andre Martins, pomocnik mistrzów Polski: Na boisku umarłbym za każdego kolegę z Legii

2019-05-01 17:21

Andre Martins (29 l.) stał się jednym z najlepszych piłkarzy Legii Warszawa. Jeśli mistrzowie Polski obronią tytuł, to Portugalczyk będzie miał w tym dużą zasługę. Jak się czuje w Warszawie? Czy nie zabolało go odejście Ricardo Sa Pinto, dzięki któremu znalazł się na Łazienkowskiej? I przede wszystkim czy chciałby zostać w Legii. O to zapytaliśmy pomocnika z Portugalii.

„Super Express”: - Przeczytałem niedawno kilka opinii, że najlepszym piłkarzem w tym sezonie w Legii jest Andre Martins. Jak się odniesiesz do takich słów?
Andre Martins: - Słyszę je teraz po raz pierwszy i powiem krótko: jestem dumny jeśli takie opinie się pojawiają. Tym bardziej cieszę się z mojej dobrej formy, bo mam okazję odwdzięczyć się Legii. Nie zapomniałem o tym, że Legia wyciągnęła do mnie rękę w trudnej sytuacji, że mi pomogła. Dlatego satysfakcja z tego, że w jakimś sensie już się „zwróciłem” jest naprawdę bardzo duża.

- Znasz siebie najlepiej. To życiowa forma czy grałeś już na podobnym poziomie?
- Myślę, że zarówno w Sportingu, jak i na początku pobytu w Olympiakosie, też miałem bardzo dobre momenty. Natomiast zauważyłem, że bardzo mi pomaga zdobyte już doświadczenie. Mam 29 lat, wiele już widziałem, wiele się nauczyłem. Lepiej czytam grę. Nie straciłem wcześniejszych atutów, a doszły kolejne, związane z latami gry. Poza tym jest jeszcze jeden powód mojej dobrej gry w Legii.

- Mianowicie?
- Jestem tu bardzo szczęśliwy. Kocham to miasto, pokochałem ten klub. Czuję się tu znakomicie.

- To co konkretnego sprawia, że w Warszawie czujesz się taki szczęśliwy?
- Po prostu w tym mieście jest wszystko czego potrzeba. Chcesz iść do muzeum, proszę bardzo – wybór jest niesamowity. Sam zwiedziłem już na przykład Muzeum Neonów i Muzeum Powstania Warszawskiego. Chcesz iść na spacer – nie ma sprawy, pełno możliwości, jak choćby to fajne miejsce nad rzeką, nie mówiąc już o Starym Mieście, gdzie zawsze zabieram przyjaciół z Portugalii.… Warszawa robi na mnie duże, bardzo pozytywne wrażenie. No i klub. Zawsze grałem w zespołach, które biły się o tytuł. Legia oferuje to samo.

- Wróćmy na chwilę do meczu w Gdańsku… To może być kluczowy moment sezonu…
- Powiem ci coś, czego nie mówiłem po meczu. Bardzo szybko, w trakcie tamtego spotkania, nabrałem przekonania, że my ten mecz wygramy. Wcześniej zdawałem sobie sprawę, że to trudny mecz, że nasza porażka może zakończyć nasze nadzieje, bo wtedy potrzebowalibyśmy potknięcia Lechii. Ale.. w trakcie meczu te obawy zupełnie zniknęły…

- Nie zniknęły za to, i to do tej pory, kontrowersje. Jak oceniasz sytuację związaną z interwencją Jędrzejczyka?
- Generalnie uważam, że przepisy dotyczące zagrania ręką powinny być bardziej ujednolicone. Albo w tą, albo w tamtą. Wydaje mi się, że w tym momencie jest za duże pole do interpretacji. Ja mogę daną sytuację ocenić tak, a ty inaczej. To samo z sędziami. I później robi się zamieszanie. Natomiast w Gdańsku sędziowie mieli czas do oceny, mieli VAR. Podjęli taką, a nie inną decyzję. Kontrowersje w piłce były, są i będą… Natomiast pewne jest jedno: Lechia nie przegrała przez decyzję sędziego. Legia była w tym meczu lepsza. No spójrzmy na dalszy przebieg meczu: grali u siebie, OK, mieli przewagę nad nami, bo prowadzili w tabeli, ale… W takim meczu, na własnym boisku, ustawić 10 zawodników z tyłu i nawet nie próbować atakować? My pokazaliśmy w drugiej połowie siłę.

- Po tym meczu jesteś mniej nerwowy, bardziej pewny tytułu dla Legii?
- Ale wcześniej nie byłem nerwowy. Nieważne jaka była sytuacja w tabeli, ile punktów straty mieliśmy, i tak cel był taki sam - mistrzostwo Polski. Teraz nasza sytuacja jest bardzo dobra, ale nie upajamy się nią. Przed nami cztery trudne mecze. Jestem jednak przekonany, że damy radę. Bo potrafimy grać w piłkę i mamy świetną atmosferę. Jesteśmy jak rodzina.

- Jak rodzina?! Na pewno wiesz, że sporo się mówiło, że atmosfera w waszej szatni była raczej kiepska… Zwłaszcza za Sa Pinto.
- W moim odczuciu zawsze była dobra. Oczywiście, przechodziliśmy w tym sezonie również przez trudne momenty, a wyniki zawsze mają wpływ na atmosferę, samopoczucie, ale… Gdyby po Pinto została tylko pożoga, to byśmy się nie podnieśli. Nie bylibyśmy w tym miejscu co teraz, gdyby wszystko było „rozwalone”.

- Mówi się, że Pinto jednak atmosferę bardzo zagęścił, a Vuković po prostu "otworzył" okno…

Ricardo Sa Pinto

i

Autor: Cyfra Sport Ricardo Sa Pinto

- Na pewno Pinto i Vuković to różne charaktery, ale powtarzam: moim zdaniem atmosfera w naszej szatni była i jest bardzo dobra.

- Zabolało cię odejście Sa Pinto? To przy nim debiutowałeś w Sportingu, to on sprowadził cię do Legii…
- Nie będę kłamał, że nie zabolało. To był dla mnie trudny moment, choć dla niego na pewno jeszcze trudniejszy, bo wiem jak bardzo chciał zdobyć to mistrzostwo. Tak to jednak w życiu bywa, nie zawsze wszystko człowiekowi wychodzi. Nastąpiła zmiana trenera, ale ja dla Legii staram się tak samo jak wcześniej. Bo bardzo mi zależy…

- Sa Pinto stracił pracę po meczu z Wisłą, którzy przegraliście 0:4. Niektórzy wściekli fani Legii pisali wtedy, że zagraliście na zwolnienie trenera. Takie sugestie są ci obojętne, drażnią cię, obrażają?
- Nie obrażają, bo ja to widzę tak: takie opinie są wypowiadane na gorąco, przez ludzi, którzy kochają ten klub do szaleństwa. Emocje w takim momentach są więc niesamowite, a w emocjach nie zawsze mówi się to, co tak naprawdę się myśli. Tak na chłodno. Ale zapewniam cię: na tym obiekcie (Martins wskazuje palcem płytę boiska) nie ma kogoś komu bardziej zależy na zwycięstwach niż nam, piłkarzom. Mamy wspaniałych kibiców, pomagających nam nie tylko tu w Warszawie, świetni byli również w Gdańsku na przykład, ale uwierz mi: to my, piłkarze, najbardziej cieszymy się po zwycięstwach, ale i to my piłkarze jesteśmy najbardziej smutni po przegranych. Tak to widzę.

- Mówiłeś o dobrej atmosferze w Legii, ale wiele osób narzeka: za dużo cudzoziemców, za mało Polaków, Legia powinna być bardziej polska. Narodowość ma znaczenie?
- Moim zdaniem nie. Znaczenie ma czy ci zależy. Oczywiście, poza boiskiem częściej idę na lunch z Cafu niż z Antoliciem, ale nie dlatego, że nie lubię Antolicia, bo jest akurat odwrotnie. Oczywistym jest, że mówiąc w tym samym języku co Cafu, spędzam z nim więcej czasu. Ale posłużę się słowami Cristiano Ronaldo: nie muszę być najlepszym przyjacielem kolegi z klubu poza boiskiem, ale na boisku umarłbym za każdego z nich. To mądre słowa, wyznaję taką samą zasadę: ja na boisku umarłbym za każdego kolegę z Legii.

- Mam taką obserwację: kiedy dochodzi do awantury na boisku, ty zawsze uspokajasz, starasz się rozdzielać, nie podgrzewać atmosfery. To kwestia wychowania, wyniosłeś to z domu?
- W dużej mierze tak. Nienawidzę agresji, chamstwa, pieniactwa, obrażania innych. Wyniosłem to z domu. Oczywiście, na boisku zdarzają się docinki, sam nieraz szedłem do szatni rywala, żeby go przeprosić, powiedzieć, że taki nie jestem jak moje zachowanie na boisku. Ale generalnie zachowuję chłodną głowę również z innego powodu. Czytam dużo o piłce, analizuję ją i doczytałem, że zespoły często tracą gole w sytuacji gdy po żółtej kartce dochodziło do przepychanek. Ja się więc nie przepycham, nie kłócę, bo nie chcę stracić koncentracji, nie chcę, żeby mnie to oderwało od myślenia jak pomóc zespołowi. Wolę uspokoić i myśleć już o następnej akcji. Żeby mój zespół zyskał, a nie stracił.

- Jednak każdy w życiu popełnia błędy, więc podejrzewam, że i tobie mogły się przytrafić. Ile dostałeś w życiu czerwonych kartek?
- Żadnej, nigdy nie wyleciałem z boiska. Choć, jak mówiłem, nieraz czułem się niekomfortowo i przepraszałem rywala w szatni, czy przy zejściu z boiska.

- Jak mówiliśmy, kibice Legii doceniają twoją grę. Ale jaka będzie twoja przyszłość? Co będzie po sezonie? Portal legia.net poinformował, że twoja umowa została automatycznie przedłużona o rok, ponieważ rozegrałeś określoną liczbę minut…
- Myślę, że to nie jest dobry moment, aby mówi o mojej przyszłości. Bo nawet ja o niej teraz nie myślę. Liczy się tylko mistrzostwo. I kolejna sprawa: myślę, że to w gestii klubu leży ogłoszenie takiej informacji, a nie, że to ja mówię w wywiadzie. W stosownym czasie klub na pewno się ustosunkuje, czy ta informacja jest prawdziwa, czy nie…

- To zapytam inaczej: chciałbyś zostać w Warszawie czy…
- Bardzo bym chciał. Bardzo. Jak mówiłem, Legia podała mi rękę w trudnej sytuacji, więc chciałem i chcę się odwdzięczyć. I myślę, że jeśli chodzi o chęć pozostania, to mówię nie tylko za siebie, ale i za Iuriego Medeirosa. A wiem co on uważa, bo się kumplujemy, znamy się od dawna.

- A właśnie. Kibice Legii żartują w Internecie, że trzeba będzie zorganizować zbiórkę na jego wykupienie ze Sportingu, bo klub nie zapłaci 6 mln euro. Dorzuciłbyś coś?
- Pewnie, że tak (śmiech). Iuri to świetny piłkarz, taki, który może decydować o wyniku meczu. Ta lewa noga…

- Mówią, że gdy ma piłkę na lewej nodze na 20 metrze, to jakby inny gracz strzelał karnego…
- To prawda. Ta noga potrafi „zabić” rywala. Byłoby super, gdyby został z nami i pomógł walczyć w pucharach.

Iuri Medeiros, Legia Warszawa

i

Autor: Cyfra Sport Iuri Medeiros

- W pierwszym wywiadzie mówiłeś mi, że dużo czytasz i że byłeś pod wrażeniem książki o trzech brazylijskich biznesmenach, którzy uratowali upadający browar. To było studium o tym jak pracować w zespole. A teraz co jest „na tapecie”?
- Czytam książkę Marka Mansona, jest między innymi o tym jak nauczyć się rozróżnić stresujące sytuacje. Kiedy ma sens czymś się przejmować, a kiedy coś najlepiej szybko puścić w niepamięć. To książka w języku portugalskim, ale widziałem ją też u was w księgarni, czyli jest polskie tłumaczenie. („Subtelnie mówię F…k”- to tytuł po polsku – przyp. PK).

- Takie książki pomagają piłkarzowi na boisku czy to jest zupełnie oderwane?
- Oczywiście, że pomagają. Ta na przykład pomogła mi w Gdańsku. Bo pamiętałem te sugestie, że nie ma sensu się czymś przejmować, mając coś ważniejszego przed tobą. Dlatego nie przejmowałem się stratą bramki, nie rozpamiętywałem jej. Bo wiedziałem, że jesteśmy lepsi i skupiłem się na tym, aby to się przełożyło na wynik. Biadolenie w myślach nad utratą gola tylko by mnie rozproszyło. Na szczęście udało się opanować sytuację i udowodnić, że Legia jest najlepsza w Polsce.

- Czyli Vadis Odjidja-Ofoe miał rację, polecając ci Legię?
- Oj miał! Mówił mi wtedy, że jeśli mam ofertę z Legii, to żebym się nie zastanawiał ani minuty. To co mówił o mieście, klubie i kibicach potwierdziło się w stu procentach. Rozmawiałem z nim w ubiegłym tygodniu i podziękowałem jeszcze raz za to, że namawiał mnie, abym tu przyszedł. Bo, jak mówię, jestem w Warszawie bardzo szczęśliwy.


 

Najnowsze