Lionel Messi i jego koledzy z FC Barcelona mieli w środę spore powody do świętowania. "Duma Katalonii", choć momentami miała spore problemy, pokonała w pierwszym półfinałowym pojedynku w ramach Ligi Mistrzów Liverpool aż 3:0. To postawiło ją w bardzo dobrej pozycji przed rewanżem na Anfield. Podopieczni Ernesto Valverde są już o krok od finału, a duża w tym zasługa właśnie Argentyńczyka. W środę na Camp Nou strzelił dwa gole i stał się ojcem sukcesu swojej ekipy. Po wyjściu z szatni na Messiego czekała spora grupka dziennikarzy. Przedstawiciele mediów spodziewali się raczej sztampowej wypowiedzi na temat tej rywalizacji. Zamiast tego usłyszeli otwartą krytykę pod adresem kibiców.
- Jesteśmy w decydującym momencie sezonu i jeszcze bardziej musimy być zjednoczeni. To nie jest dobry moment na krytykowanie żadnego zawodnika. Trzeba trzymać się razem w tych meczach, jakie pozostały nam do rozegrania. Takie pożegnanie piłkarza schodzącego z boiska jest brzydkie - podkreślił Lionel Messi, zapytany o gwizdy trybun pod adresem jego kolegi z drużyny Philippe Coutinho. Brazylijczyk znalazł się na cenzurowanym po tym, jak wykonywał prowokujące gesty w stronę widzów podczas jednego z poprzednich meczów.
Kapitan "Blaugrany" nie mógł oczywiście przejść obojętnie obok postawy całego zespołu. - Ostatnia okazja Dembele była idealna do powiększenia przewagi. Cztery gole byłyby lepsze niż trzy, ale wynik i tak jest bardzo dobry. Zdajemy sobie sprawę, że nic nie jest przesądzone. Na Anfield gra się ciężko, Liverpool bardzo tam przyciska. Jesteśmy jednak zadowoleni ze świetnego meczu, jaki rozegraliśmy - podsumował pierwszy półfinałowy mecz Lionel Messi.
Polecany artykuł: