Prezes Legii, o czym informowaliśmy jako pierwsi, jest gotów zaoferować Vadisowi najwyższy kontrakt w historii polskiej ligi, przekraczający milion euro za sezon. Belg ma też jednak kilka ofert zza granicy, między innymi z Olympiakosu Pireus, który swoim najlepszym piłkarzom płaci nawet 2 mln euro za sezon. To są na pewno bardzo trudne negocjacje, bo choć Mioduski to wytrawny gracz w tym względzie, to po drugiej stronie stołu ma bardzo mocnych rywali.
Christophe Hernotay i jego ludzie, a więc agencja reprezentująca Ofoe, to europejska czołówka, a na pewno numer jeden w Belgii. W swojej „stajni” mają piłkarzy wartych grubo ponad 100 mln euro, więc rozmowa o wielkich pieniądzach to dla nich żadna nowość. Mioduskiemu może być ciężko z jeszcze jednego powodu: jak już informowaliśmy, z ewentualnego transferu Legia aż połowę musi oddać piłkarzowi i jego agentom. Tak ustalono wcześniej, gdy Odidja przychodził do Polski. W związku z tym Legii nie opłaca się sprzedaż za niewielką kwotę, a zdaniem greckich mediów pierwsza oferta Olympiakosu jest na poziomie 2 milionów euro. To zdecydowanie za mało, bo de facto Legia w tym momencie zarobiłaby tylko milion, a straciłaby gracza, który naprawdę robi różnicę.
Po około dwugodzinnych negocjacjach piłkarz i jego agenci opuścili Pałacyk Sobańskich i przenieśli się do jednej z restauracji nieopodal, aby „przetrawić” ofertę Mioduskiego. A sam prezes Legii, zapytany jaki był efekt rozmów, odpowiedział „powoli do przodu”. Te słowa powinny wlać trochę otuchy w serca kibiców mistrza Polski.