„Super Express”: - Czy emocje po awansie na mistrzostwa Europy już minęły?
Taras Romanczuk: - Tak, chociaż nie ukrywam, że bezpośrednio po końcowym gwizdku były one bardzo rozpalone. Była szalona radość na boisku oraz w szatni. Na długo te wspomnienia pozostaną ze mną. Z drugiej strony to jest już tylko historia. Mamy awans, przed nami EURO, na którym Polska będzie chciała pokazać się z możliwie najlepszej strony.
- Czujesz się pewniakiem w talii trenera Michała Probierza?
- Byłoby to bardzo odważne stwierdzenie jak na osobę, która otrzymała pierwsze powołanie po tak długiej przerwie. Fajnie było zagrać w Cardiff, a jeszcze lepiej smakowała wygrana. Na pewno nie czuję się pewniakiem. Konkurencja na mojej pozycji jest bardzo duża.
- Na ile zatem oceniasz szanse na wyjazd do Niemiec?
- Jeżeli chcę się załapać na mundial, to muszę każdego dnia ciężko pracować w klubie. To dzięki dobrej postawie w Jagiellonii wywalczyłem to powołanie, a teraz dzięki udanej końcówce sezonu mogę sobie ponownie na nie zapracować. Wiemy o co walczymy z Jagiellonią. Nie ma mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu.
- Wyjazd na EURO jest twoim marzeniem?
- Nie znam polskiego zawodnika, który nie marzyłby o występie z kadrą na turnieju takim jak mundial, czy EURO. Chciałbym tam pojechać, ale najpierw muszę dać trenerowi Probierzowi sygnał, że moja forma jest odpowiednio wysoka, a to mogę osiągnąć dzięki udanym i regularnym występom w Jagiellonii.
- Raz byłeś blisko takiego wyjazdu. Ostatecznie nie znalazłeś się nawet w szerokiej kadrze na mundial w Rosji.
- Tak naprawdę to ja wtedy zawiodłem, bo w najważniejszym momencie sezonu zaliczyłem spadek formy. Straciliśmy prowadzenie w lidze oraz mistrzostwo. Były to jednak cenne doświadczenia. Wierzę, że tym razem będzie lepiej.
- Przed Jagiellonią wyjazdowy hit kolejki z Legią. W rundzie jesiennej wygraliście u siebie 2:0. Będzie powtórka?
- Wtedy zwyciężyliśmy, ale nie był to łatwy mecz. Mieliśmy dobrą pierwszą połowę, w po przerwie umiejętnie pilnowaliśmy wyniku. Było to jedno z lepszych naszych spotkań w tym sezonie, pełne trybuny przy Słonecznej. Tego nie da się zapomnieć.
- W Warszawie także dopisze frekwencja. To cię dodatkowo motywuje?
- To dobrze, bo dla takich meczów gra się w piłkę. Silny rywal, pełne trybuny, gwarantowana wyjątkowa atmosfera. Czego chcieć więcej?
- Po raz Jagiellonia wygrała na Łazienkowskiej przed blisko czterema laty. Przełamiecie się w stolicy
- Chcemy wygrać. Wiemy jaka jest stawka tej potyczki, ile znaczy dla naszych kibiców. W Warszawie będzie nas wspierało mnóstwo fanów. Mamy nadzieję, że sprawimy im radość i zgarniemy trzy punkty. Choć nie będzie o to łatwo.
- Coraz lepiej w Legii odnajduje się Marc Gual, był napastnik Jagiellonii. Jak powstrzymać Hiszpana?
- Jestem przekonany, że będzie chciał pokazać się z dobrej strony przeciwko byłemu klubowi, w którym został królem strzelców. Na boisku nie będzie sentymentów. Wierzę, że podobnie jak w październiku, tak i teraz to Jagiellonia będzie górą.