"Super Express": - Po rewelacji jesieni zostało tylko wspomnienie. Gdzie ta Jagiellonia, która możnych ligi ustawiała po kątach?
Michał Probierz: - Spokojnie, jest jeszcze sporo spotkań do rozegrania, podczas których wiele się może zdarzyć. Nie chcę się tłumaczyć, ale przez ostatnie dwa tygodnie niemal nie trenowaliśmy. Mecz gonił mecz. Życie to nie tylko przyjemności. Przeżywamy trudny okres, ale mecz z Lechem to dobra okazja, by pokazać charakter, zacisnąć zęby i walczyć.
Przeczytaj koniecznie: Ekstraklasa. Jagiellonia Białystok wciąż zawodzi
- A może piłkarze grają przeciwko panu?
- Bzdura! Wierzę w ten zespół i jestem pewien, że piłkarze wierzą we mnie. Zanotowaliśmy falstart, bo szwankuje skuteczność. Gdybyśmy wykorzystali choćby połowę wypracowanych sytuacji, to teraz rozmawialibyśmy na inny temat i w innych nastrojach. Potrzeba nam zwycięstwa, by zawodnicy znów nabrali pewności siebie. Liczę, że już w sobotę będziemy się cieszyć z trzech punktów. Lech też ma słabe strony i znajdziemy na nich sposób.
- Nie brak głosów, że wpływ na atmosferę w szatni ma pana konflikt z liderem drużyny, Tomaszem Frankowskim...
- A ja słyszałem, że w sądach się martwią, bo wszyscy w mieście się rozwodzą. Dajmy spokój tym głupotom. Powiem to po raz ostatni: nie mam nic do Franka! Normalnie współpracujemy. Chyba komuś zależy na sianiu fermentu w Jagiellonii, skoro kolportuje takie idiotyzmy.
- Czyli wierzy pan jeszcze w mistrzostwo Polski dla Jagi?
- Sytuacja nieco się skomplikowała, ale wciąż gramy o całą pulę.
Nie przegap
Lech - Jagiellonia, Canal+ Sport, sobota 18.15