Działacze Njube Sundowns od kilku dni rozpaczliwie próbowali się skontaktować z dyrektorem sportowym Legii, Mirosławem Trzeciakiem. Bezskutecznie. Teraz obwiniają go, że nie wysłał jeszcze listu z zaproszeniem, a to jest niezbędne do załatwienia piłkarzowi wizy.
- Czekamy już cały tydzień. Nikt z Legii do nas nie dzwonił ani nie kontaktował się w żaden inny sposób, a my nie mamy żadnych namiarów na działaczy z Warszawy. Liczymy, że sprawa zostanie załatwiona do końca tygodnia, ale na razie wygląda to bardzo marnie - mówi "Super Expressowi" przedstawiciel afrykańskiego klubu Wellington Toni.
- Evans jest gotowy do wyjazdu, ale praktycznie nic nie jest załatwione od strony formalnej. A bez listu nie wyrobimy wizy - wtóruje mu dyrektor sportowy Sundowns, Tarengwa Hara.
Legia załatwia przyjazd Evansa przez polskiego agenta z Zimbabwe, Wiesława Grabowskiego. - Z nim też nie mamy żadnego kontaktu. Nikt nas nie informuje, co się dzieje. To bardzo nieprofesjonalne podejście - dziwi się Toni.
Co na to wszystko Mirosław Trzeciak?
- Jestem zaskoczony całą sytuacją. Według mnie wszystko jest załatwiane jak trzeba - odpowiada po długim milczeniu dyrektor Legii. - Mamy dane Evansa. Wysłaliśmy papiery do ambasady. Wiza będzie. Kiedy? Tego nie wiem. Mam nadzieję, że do końca tygodnia - dodaje.
Czy na pewno?
- Papiery są już w ambasadzie? To mało prawdopodobne, przecież ambasada nie może dać piłkarzowi wizy bez zgody klubu na jego wyjazd. A zgody nie będzie bez listu z zaproszeniem - nie kryje zdziwienia Toni, kiedy powiedzieliśmy mu o przebiegu rozmowy z Trzeciakiem.
Co teraz, panie dyrektorze Trzeciak? Czy to "Super Express" ma wysłać Chikwai-kwai zaproszenie na testy?