Lechia - Jagiellonia

i

Autor: CYFRA SPORT

Tykająca bomba rozsadzi Ekstraklasę?! Piłkarze mogą mieć problemy ze skarbówką

2017-07-05 4:00

Uwaga, uwaga! Z naszych ustaleń wynika, że spora grupa piłkarzy Ekstraklasy może mieć wkrótce problem z urzędami skarbowymi. Niewykluczone, że zbliża się wielka burza podatkowa, która wywróci do góry nogami system rozliczeń z fiskusem stosowany przez wielu graczy naszej ligi.

Chodzi o to, że piłkarze (według naszej wiedzy dotyczy to 10-12 zespołów Ekstraklasy) zakładają firmy i rozliczają zawodowe granie w piłkę w ramach pozarolniczej działalności gospodarczej. Dzięki temu płacą podatek liniowy, czyli 19 proc., niezależnie od wysokości dochodów. Gdyby natomiast mieli umowy o pracę, to przy założeniu, że inkasują więcej niż 85 tysięcy zł rocznie (a dotyczy to wielu z nich), wpadliby w drugi próg podatkowy - 32 proc. Tak jest w Legii, gdzie wolą nie ryzykować i trzymają się tego, co sprawdzone. Pokusa płacenia niższych podatków jest jednak w Ekstraklasie mocno rozpowszechniona. Kiedyś to nie miało prawa zadziałać, w "SE" był przed laty opisywany przypadek piłkarza Odry Wodzisław, który założył firmę, odprowadzał 19 proc., ale przegrał sprawę sądową ze skarbówką i musiał oddać różnicę między 19 a 32 proc. z odsetkami.

Teoretycznie dużo zmieniło się 22 czerwca 2015 roku, gdy Naczelny Sąd Administracyjny dopuścił możliwość rozliczania sportowców na zasadzie prowadzenia działalności gospodarczej. Wtedy pojawiły się artykuły mówiące o przełomie. Tyle że to była radość na wyrost, bo wszystko wskazuje na to, że piłkarzom, w przeciwieństwie do żużlowców, ta uchwała nie pomaga, a rozliczanie się przez nich na firmę może być bardzo ryzykowne. Wszystko przez to, że w uchwale NSA jest zastrzeżenie - trzy tak zwane przesłanki negatywne, których zaistnienie łącznie sprawia, że piłkarz nie ma prawa rozliczać się według stawki 19 proc. Czołowy ekspert od spraw podatków nie ma wątpliwości.

- Po pierwsze, piłkarz nie ponosi odpowiedzialności wobec osób trzecich, bo jeśli coś się dzieje, to odpowiada za to klub. Po drugie, treningi odbywają się pod kierownictwem trenera i w miejscu wskazanym przez klub. A po trzecie, gracz nie ponosi ryzyka gospodarczego, bo wie, ile zarobi, ma to wpisane w kontrakt. Czyli te przesłanki negatywne istnieją tu łącznie. Dlatego wszystko wskazuje na to, że sposób rozliczania na firmę stosowany w Ekstraklasie nie ma prawa się obronić w ewentualnej konfrontacji z służbami skarbowymi. Mam obawy, że ten system runie z hukiem. Wystarczy, że przyjrzą mu się odpowiednie instytucje - mówi nam ekspert. Nikomu nie życzymy kłopotów, ale co, jeśli służby skarbowe przyjrzą się temu wszystkiemu? Gdyby stwierdzono nieprawidłowe rozliczanie, to piłkarze musieliby zapłacić różnicę między 19 a 32 proc. z odsetkami, a kluby, które dopuszczają takie rozliczenia, musiałyby od tego odstąpić, co dość znacznie podwyższyłoby koszty ich funkcjonowania.

Najnowsze