Henryk Bolesta

i

Autor: STANISŁAW JAKUBOWSKI/PAP Henryk Bolesta

TYLKO U NAS! Posądzony o hodowlę konopi indyjskich Henryk Bolesta przedstawia swoją wersję

2020-03-18 14:59

Ta informacja mocno zszokowała wielu piłkarskich kibiców. Jak napisał jeden z holenderskich portali, Henryk Bolesta, były bramkarz między innymi Widzewa Łódź i Feyenoordu Rotterdam miał zostać zatrzymany i oskarżony o hodowanie konopi indyjskich. Co gorsze, w gronie podejrzanych miała się też znaleźć jego małżonka. Co na to Bolesta? Były reprezentant Polski udzielił Super Expressowi jedynego wywiadu, w którym tłumaczy całe zamieszanie. Oto wersja byłego bramkarza.

- Policja ani mnie nie zatrzymała, ani nie zostałem aresztowany! Nie mam nic wspólnego z konopiami indyjskimi, ani z żadnymi innymi narkotykami! Tekst o mnie to chamska, złośliwa i kłamliwa prowokacja – zapewnia Henryk Bolesta (62 l.). O byłym bramkarzu min. Widzewa Łódź i reprezentancie Polski jeden z holenderskich portali napisał we wtorek, że jest podejrzany o to, że w przydomowym ogrodzie w miejscowości Rimburg, prowadził hodowlę konopi indyjskich, z których wytwarza się marihuanę.

Super Express: - Jak pana przedstawiać: Henryk B, czy pełnymi personaliami?
Henryk Bolesta:
- Proszę bez żadnych skrótów! Jestem uczciwym człowiekiem i nie wstydzę się swojego nazwiska. Nie mam ku temu powodów. Za długo i za ciężko na nie pracowałem, by teraz je ukrywać.

- Woleliśmy spytać, bo w jednym z holenderskich portali został pan przedstawiony jako plantator konopi indyjskich i złodziej energii elektrycznej, którego w poniedziałek zatrzymała policja.
-
To wszystko kłamstwa i brudna prowokacja. Część faktów pozmieniał, a inne wymyślił pseudo-dziennikarz, który w Holandii jest znany z tego, że tworzy nieprawdziwe historie i żeruje na taniej sensacji. Kiedyś pracował w De Telegraaf, ale popełnił plagiat i go wyrzucili. Teraz wyssane z palca bzdury publikuje i robi ludziom krzywdę w jakimś portaliku.

- Czyli nie został pan aresztowany przez policję?
- A skąd! Ale po kolei. Przede wszystkim cała sprawa miała miejsce nie w poniedziałek, tylko trzy lata temu. I zdążyłem już o niej zapomnieć... Chciałem wtedy sprzedać dom. Nie było kupców, więc żeby nie stał pusty, to go wynająłem. Po pewnym czasie zostałem wezwany do złożenia wyjaśnień na policji , bo okazało się, że najemcy na terenie posiadłości zaczęli hodować konopie. Pokazałem umowę najmu, powiedziałem – zgodnie z prawdą, że nic o tym nie wiedziałem i po temacie. Nikt nie zamykał ani mnie, ani tym bardziej mojej małżonki, którą ten nierzetelny dziennikarz też wmieszał w całą sprawę. Oczywiście od razu zerwałem umowę i ci ludzie musieli się wyprowadzić. Jedyną niedogodnością jaka mnie spotkała był fakt, że potem ciężko mi było znaleźć nabywcę na dom, bo ludzie dowiedzieli się, że poprzedni najemca uprawiał tam konopie. O wszystkim przypomniałem sobie, kiedy zaczęli do mnie dzwonić znajomi z Polski, z pytaniami co się dzieje, bo media trąbią, że handluje narkotykami. Najpierw zdębiałem, a kiedy znalazłem tekst, to strasznie się wkurzyłem. No, ale co więcej mogę zrobić? Nie muszę nikomu udowadniać, że jestem uczciwym człowiekiem. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że tak jest.

 - W artykule napisano, że jest pan tez oskarżony o kradzież energii elektrycznej.
- Kolejna, dawno wyjaśniona bzdura. Po prostu ci goście, którzy wynajmowali ode mnie dom i prowadzili plantacje konopi, musieli się gdzieś nielegalnie podpiąć i „na lewo” ciągnąć prąd. Policjanci wytłumaczyli mi, że przy hodowli konopi zużywa się bardzo dużo energii. I tyle. Dowiedziałem się też, że w Holandii często się zdarza, że handlarze marihuany wynajmują domy czy mieszkania, żeby w nich produkować narkotyki. Zajmują się tym nie tylko miejscowi, ale również Rumuni, Bułgarzy, Polacy, Wietnamczycy. Ja wynająłem dom Holendrom. Niczego nie podejrzewałem. Po kilku takich przypadkach w ostatnim czasie władze naszego regionu zaostrzyły przepisy, według których właściciel musi co miesiąc sprawdzać, czy w wynajętym od niego lokalu nie dzieje się nic nielegalnego. Jeżeli nie przestrzega tych procedur, to zostaje ukarany zamknięciem domu czy mieszkania na dwa, trzy miesiące. To dotkliwa kara, bo w tym czasie budynek stoi pusty, a właściciel nie zarabia na wynajmie.

- Podejrzewa pan, dlaczego stał się bohaterem i ofiarą tego artykułu? Miał lub ma pan jakiś konflikt z jego autorem?
- Nie znam człowieka. Mój syn grał z nim kiedyś w jednym z amatorskich klubów. Myślę, że zaatakował mnie, bo nazwisko Bolesta wciąż jest w Holandii znane i kojarzone z piłką. Gdzieś w archiwach wygrzebał, że przed laty w domu należącym do Bolesty najemca hodował konopie, dorobił do tego własną ideologię i wyszedł paszkwil. Tylko tak mogę to sobie wytłumaczyć.

- Prowadzi pan z synem firmę. Nie boi się pan, że przez kłamliwy artykuł, klienci się od pana odwrócą?
- Powtarzam: cała ta niesmaczna historia miała miejsce trzy lata temu. Poza tym ludzie w mojej miejscowości znają mnie jako solidnego i uczciwego człowieka. Prowadzimy z synem serwis urządzeń AGD – pralek, lodówek, zmywarek czy suszarek i nie zauważyłem, by ruch w interesie, przez publikacje tamtego portaliku, stał się mniejszy. Przez tyle lat ludzie zdążyli nabrać do mnie i mojej pracy zaufania.

- Zmieńmy temat. W Europie szaleje koronawirus. W Polsce zostały zawieszone zajęcia w szkołach, mnóstwo ludzi pracuje w domu. A jak profilaktyka przed zarażeniem COVID – 19 wygląda w Holandii?
- Jest spokojnie. Co prawda pozamykane są teatry, kina i lokale gastronomiczne, dzieci też nie chodzą do szkoły, ale ludzie starają się żyć normalnie. Nie ma nakazu noszenia na ulicach maseczek i rękawiczek ochronnych. Każdy postępuje według własnego uznania. Wczoraj rząd ogłosił pakiet socjalny dla właścicieli firm, na mocy którego możemy odroczyć płacenie podatków i VAT-u. Ja nie przerwałem pracy, jednak kiedy zostaje wezwany do klienta, to proszę, żeby urządzenia do naprawy wyniósł przed dom. Staram się minimalizować ryzyko, ale nie dajemy się!

Najnowsze